One Direction

One Direction
One Direction story...

czwartek, 21 czerwca 2012

Krótkie info.

Hej.! Dzisiaj taka krótka notka :) Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga :) 
http://my-criminal-story-with-1d.blogspot.com/Oczywiście tego zamierzam pisać nadal, więc bez obaw :) Tamten blog również będzie z udziałem chłopaków z 1D, więc zapraszam. 
Przepraszam, ale ostatnio brakuje mi zarówno czasu jak i weny :( Po wystawieniu ocen wrócę tu i będę pisać dalej więc poczekajcie kilka dni, maksymalnie tydzień, a wrócę :)
Do zobaczenia.!
Kasia :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 13

Kilka dni później...


Jesteśmy w Londynie. Nareszcie. Już dzisiaj zobaczę się z Danielle no i poznam Eleanor. Od pół godziny nie spałam, a jest 6:30. Oczywiście obudził mnie nie kto inny jak Liam, który w ogóle nie spał dzisiejszej nocy. Ciągle gada tylko o spotkaniu z Danielle i planuje co będą robić kiedy dziewczyny już dołączą do trasy. Przewracałam się boku na bok mając nadzieję, że uda mi się ponownie zasnąć. Na próżno. Payne chyba myślał, że śpię bo gonił po pokoju z deską do prasowania i żelazkiem jakby nikogo tu nie było. Nudziło mi się, ale nie zamierzam wstawać bo mnie Liam zatrudni do prasowania bokserek. Leżałam i leżałam podczas gdy rozpromieniony Payne prasował sobie spodnie podśpiewując jakąś idiotyczną piosenkę piejąc przy tym jak kogut. Ugh.! Z kim ja mieszkam.?! Odetchnęłam z ulgą, kiedy Liam po godzinie odłożył deskę i udał się do kuchni, a moje biedne uszy mogły wreszcie zaznać spokoju. Jak wstanę to mu dam popalić.! Może pozwę go do sądu i zażądam odszkodowania za to jego wycie, bo moje uszęta nieźle na tym ucierpiały. Ale to potem. Teraz to ja muszę wstać bo do moich uszu dobiegł żenujący pisk Payne'a. Oczywiście nikt oprócz mnie się nie obudził, bo reszta spała jak kamień. Nie ruszając się z łóżka chwyciłam z półki parę zwiniętych skarpetek i cisnęłam nimi na sąsiednie łóżko. Spał tam Lou. Zaczął coś mamrotać i kląć pod nosem, że budzę go tak wcześnie. Wywróciłam tylko oczami i zeszłam na ziemię po drabince mojego łóżka.
-Harry wstawaj.!- ryknęłam mu do ucha.
-Nie mamo jeszcze nie... Ja teraz właśnie ratuję wszechświat... I feel like a Jedi.!- marudził nie otwierając oczu. Tutaj trzeba było radykalnych środków. Na palcach podeszłam do szafy Nialla i z jego torby wyjęłam wielki ganek w którym zawsze gotował grochówkę. Szczerze mówiąc to podziwiam jak on go tam wepchnął, ale mniejsza o to. Postawiłam garnek na środku pokoju, na dywanie, a do drugiej ręki chwyciłam kij baseballowy i zaczęłam walić w garnek. Momentalnie wszyscy wstali. Hehe ja to jestem niezła.!
-Des do cholery, pojebało cię jest 7:00 rano.!- krzyknął rozwścieczony Zayn.
-Wali mnie twoje spanie.-odparłam.
-To po co nas budzisz.?- zapytał Lou ziewając szeroko.
-Bo Liam zaczął wrzeszczeć w kuchni więc trzeba iść to sprawdzić.
-A sama nie mogłaś.?
-Nie, nie mogłam.- wyszczerzyłam się, a on tylko wywrócił gałami.
-DESTINY.!!! CO TY ROBISZ Z MOJĄ GROCHOLKĄ.?!
-Z czym.?!
-Z moim garnkiem na grochówkę. A ponieważ to ona to nazwałem ją Grocholka.
-Super. Ta wiadomość odmieniła moje życie.- rzuciłam.
-Foch.!- krzyknął Horan.
-No weź.!
-No dobra, nie potrafię się na ciebie fochać...
-Widzisz ja mam dar.- zamrugałam oczętami.
-Ciekawe jaki.?- zapytał Malik.
-Kocha mnie.- wyjaśnił Harry.
-Wszyscy cię kochamy.- odparł Tomlinson.
-No, ale ona jest dziewczyną.
-Ta, to by wiele wyjaśniało.
-Idziemy wreszcie do tej kuchni.?!- zapytałam.
-Nom.- i wyszliśmy w sypialni. Louis otworzył drzwi do kuchni i rozejrzał się wokoło. Liama jednak ani śladu. Na podłodze leżał rozwalony kubek. Był to ukochany kubek Nialla. No to teraz się zacznie. 
-Uuuu Payne masz przesrane.!- krzyknął Lou z wyszczerzem na gębie.
-Aaaaaaa.! Liam ku*wa już nie żyjesz.!- ryknął Nialler ze łzami w oczach. Jejciu znowu będzie płakać.! Nikt się nie odezwał, ciekawe gdzie on jest.? Pewnie się przestraszył i zwiał, a ja wcale się mu nie dziwię. Horan się zemści, na bank. Niall zaczął szukać Liama taranując wszystko co stanęło mu na drodze. Efekt był taki, że mieliśmy tylko syf, a Payne'a dalej nie znaleźliśmy. Po pół godzinie zrezygnowana stwierdziłam:
-Nie wiem jak wy panowie, ale ja się idę ogarnąć bo wyglądam jakby na głowie wybuchła mi III Wojna Światowa.
-I z tym to ja się akurat zgodzę.- zachichotał Zayn lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Nawzajem.- nie pozostałam dłużna. Uśmiechnęłam się tylko głupio i ruszyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi, potknęłam się o coś co leżało na podłodze i walnęłam głową w umywalkę. Okropnie mnie zabolało, a potem zrobiło mi się czarno przed oczami i nic więcej nie pamiętam.


*

Obudziłam się na naszej kanapie w salonie. Głowa dalej cholernie mnie bolała, ale nic nie powiedziałam, tylko rozejrzałam się wokoło. 
-Destiny ty żyjesz.!- krzyknął ucieszony Niall.
-E no, chyba tak.- wymamrotałam.
-Ej ludzie ona żyje.!!!- i momentalnie wszyscy poderwali się z krzeseł, na których siedzieli zacięcie o czymś dyskutując. Dziwnie się czułam, ale przypomniałam sobie wszystko od początku do końca. Podniosłam się z kanapy i znowu usiadłam.
-Co mi się stało.?- zapytałam.
-Rąbnęłaś się głową w umywalkę, przewróciłaś się i straciłaś przytomność.- wyjaśnił Harry.
-Aha, to super, a przez co się przewróciłam.?
-Przez Liama.- dodał, a Niall popatrzył na niego jakby nie chciał go znać.
-E... Destiny, przepraszam, ja...
-Spoko, nic mi nie jest, ale co ty robiłeś na podłodze w łazience.?- zapytałam.
-Ukrywał się.- oświecił mnie Lou żując marchewkę.
-Ukrywał się.?! Przed czym...
-Przed zemstą Horana.
-Aha, spoko już sobie przypominam. A właśnie ile tak leżałam.?
-Z godzinkę.
-A to nie jest źle.- uśmiechnęłam się. Wstałam z kanapy i chwiejnym krokiem ruszyłam do naszej sypialni się przeprać, bo dalej byłam w pidżamie.
-Dasz, sobie radę, czy zaś się wywalisz.?- zapytał Louis. 
-A żebyś wiedział, że dam sobie radę. Nie mam 3 lat.
-A ile.?- boże, jak on lubi mnie wkurzać.
-16, za niedługo 17.
-Extra, dobra idź już tylko to przeżyj. Krzyż na drogę.- odparł kreśląc w powietrzu ręką coś jakby krzyż. Ignorując go ubrałam się w szare, podziurawione rurki, luźny podkoszulek i trampki. Włosy uczesałam w wysokiego kucyka i byłam gotowa. 


*


-To jakie plany na dzisiaj.?- spytał Zayn jak głupi. Dobrze wiedział, co mamy dzisiaj w planach.
-Jak to co.?! Jedziemy na lotnisko po Eleanor i Danielle.!- wrzasnął oburzony Liam.
-Spoko, zapomniałem.
-Tak jasne.!- rzucił mu spojrzenie pełne wyrzutu. Zayn podniósł wzrok znad owsianki i odparł.
-Jakbyś chciał wiedzieć to moja dziewczyna nie przyjeżdża, więc nie mam się czym podniecać.
-Dobra ludzie kto jest za tym, żeby znaleść Zayn'owi dziewczynę.?- zapytałam z  wyszczerzem na gębie. Wszyscy łącznie z Malikiem podnieśli swe łapska w górę. Jak ja kocham tą moją bandę przygłupów. 
-To musisz tylko teraz wyprawić imprezę i wychaczyć jakąś zajebistą babkę.- dodał Louis.
-Dobra, to kto jest za tym, żeby dzisiaj wieczorem zrobić mini bibę.?- zapytał uradowany Nialler. Wszyscy podnieśli ręce, oprócz mnie.
-Ej, Destiny co z tobą.?- szturchnął mnie w ramię Harry.-Nie chcesz się zbawić.? Tylko bez skojarzeń proszę.
-Nie nie chcę z trzech powodów. Po pierwsze zniechęciła mnie twoja wypowiedź, po drugie nie chcę biby bo zaś się nawalicie w trzy dupy i zostanie tylko burdel, a po trzecie i najważniejsze dzisiaj jest mecz.!
-Jaki mecz.?- zapytał Liam ze zdziwioną miną.
-Anglia - Niemcy inteligencie.!- i puknęłam go w czoło. - Mam nadzieję, że skopiemy im dupy tak, że wylecą z tego EURO 2012 jak z odrzutowcem w gaciach.
-No to panowie nici z impry.- oznajmił Niall.
-Ej no.- jęknął Zayn i zrobił minkę zbitego psiaka.-To przez ciebie nie znajdę sobie dziewczyny.!- wskazał na mnie palcem. 
-Yhy.! Jak się postarasz to znajdziesz.- odparłam.
-Poszukam, ale potem bo teraz mi się nie chce.
-Jeju co za entuzjazm.!
-Która godzina.?- zapytał Louis.
-Po 11, a co.?- zapytał Harry.
-Jezus, Maryja.!- wrzasnął Liam.
-Nie, wcale nie Jezus, Maryja, tylko Harry, Niall, Zayn, Louis i Destiny.!- rzuciłam.
-Chryste Panie.!- darł się. Zayn strzelił face plam'a, a reszta wybałuszyła na niego gały.
-O co ci chodzi, miałeś włos w płatkach.?!- zapytał Lou.
-Zamknij mordę Lou. Miałeś mu nie mówić.!- oburzył się Horan, a ja myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu. Włosy w płatkach, niezłe. Temu który to wymyślił ufunduję Nobla.
-Nie o to chodzi.- odparł Liam.- A poza tym, CO.?!
-Nie nic nic.- odpowiedzieliśmy chórem. Dobrze, że się nie zkapnął. 
-Chodzi mi o to, że samolot dziewczyn ląduje za pół godziny, zbierać się, nie mamy czasu.!
-Spoko, mamy jeszcze pół godziny. Wyluzuj.- uspokoił go Harry.
-Nie, nie ma czasu, zbierajcie dupy i na lotnisko.!- ryknął wstając od stołu i wrzucając w pośpiechu naczynia do zlewu. 
-Ja zostaję.!- odparł Nialler siadając na kanapie i tuląc się do swojego kocyka, a wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. To pewnie przez ten kubek.
-Wiecie, co ja też.- oznajmiłam. Głowa mi nawała i nie miałam ochoty nigdzie jechać.
-Jak Destiny zostaje to ja też.- dodał Harry.
-Dobra więcej reklamacji nie przyjmuję, wy jedziecie ze mną.- odparł Liam widząc zniechęconą minę Malika.- A i jak nas nie będzie to ogarnijcie tu trochę ten syf.- dodał kiedy zobaczył nas dobierających się do konsoli.
-Dobra tato, coś jeszcze.?- zapytał Harry wywracając gałami.
-Nie to chyba będzie na tyle.
-Jakiś ty łaskawy. A po drodze wstąpcie do spożywczego i kupcie coś do żarcia na dzisiejszy mecz. Ja zawsze głodnieję jak ponoszą mnie emocje.- powiedziałam.
-Ok, jeszcze jakieś rozkazy.
-Nie już jedźcie, marnujesz tylko cenne powietrze.- kiedy drzwi się za nimi zamknęły Nialler zapytał.
-To co robimy.?
-Musimy to trochę ogarnąć.- wyjaśnił Hazza.
-To ja ogarnę sypialnię, ty salon, a Niall kuchnię, ok.?
-No dobra.- wystękali. Weszłam do pokoju w którym spaliśmy i zaczęłam ścielić łóżka i takie tam pierdoły. Kiedy to wszystko z grubsza ogarnęłam to wyjęłam z szafy poduszki i kołdry dla Dan i El. Ubrałam to w pościel i wszystko wyglądało w sumie nieźle. Wyszłam z sypialni i poszła do kuchni sprawdzić jak radzą sobie chłopki i szczerze mówiąc sądziłam, że będzie gorzej jak ich zostawię samych. Tym razem obyło się bez majonezu na dywanie. Po pół godzinie było tak porażająco czysto, że aż musiałam cyknąć fotkę bo nie wierzyłam własnym oczom. 
-Dobra, to co teraz.?- zapytałam.
-Pooglądajmy coś na DVD.!- krzyknął Niall.
-Ok, ale co.?
-No nie wiem jakąś komedię bo mi się nie chce zaś ryczeć.
-O wiem włączmy Taxi 4.!
-Taaaak.!- wydarłam się. To był jeden z moich ukochanych filmów z jednej strony kupa śmiechu, a z drugiej gangsterzy, strzelaniny i rozwalone wozy. Po prostu Me Gusta <3. Wpiepszaliśmy prażynki paprykowe, gdy nagle dzrwi się otworzyły i zaczął włazić Liam, Zayn potem Danielle a na końcu Louis z dość skrępowaną Eleanor. 
-Może by mi ktoś pomógł.?- zapytał Louis taszcząc ogromną walizę. WoW.! Las rąk.
-Destiny, boże jak ja cię dawno nie widziałam.!- krzyknęła Dan i przytuliłam się do przyjaciółki. Rzeczywiście nie widziałyśmy się z dobre cztery miesiące. 
-Cieszę się, że wreszcie będziemy mogły gdzieś wyskoczyć np. na shopping, o ile Liam cie puści.- odparłam.
-Może, jak go ładnie poproszę.-hahah dobra nie chcę wiedzieć o co chodzi.
-Ale nie dzisiaj, dzisiaj ją porywam.- wyjaśnił.
-Ok dzisiaj jest twoja.
-Pasuje mi.!- zaczął cieszyć ryja.
-Podziwiam cię jak ty w ogóle tu wytrzymałaś z tą zgrają przygłupów. 
-Mam wprawę.- dodałam. Kiedy Louis wtaszczył do salonu ostatnią walizkę oznajmił z zacieszem na twarzy.
-Dobra to jesteśmy w komplecie.
-E... Hej, ja jestem Eleanor.- powiedziała dziewczyna wyciągając do mnie rękę.- Eleanor Calder.- dodała posyłając mi ciepły uśmiech. Wyglądała na naprawdę miłą.
-Destiny Balck cieszę się, że mogę cię poznać.- takie tam tępe słówka, ale szczere zamiary.- Chodźcie, zostawcie na chwilę swoich mężczyzn, a ja wam pokaże pokój.
-Dobra.
-To tutaj śpimy, co prawda w ósemkę, ale nie jest źle, gwarantuję.
-Wygodnie tu.- stwierdziła El kładąc się na swoim łóżku.


*

Była tak gdzieś 19:00.
-Dziewczyny, czy mogę tak iść na randkę z Liamem.?- zapytała Dan wychodząc z pokoju. Była odstawiona w śliczną, jasnoróżową sukienkę do kolan i czarne, megaszpile. 
-Super wyglądasz.- stwierdziła Eleanor.
-Serio.? Spodoba mu się.?
-Na stówę.- potwierdziłam. Strasznie zazdroszczę Danielle urody, figury, wzrostu. Ciekawe gdzie ja byłam jak rozdawali urodę.? No, ale nic. 
-Dan, kochanie idziesz.?- usłyszałyśmy głos Payne'a. Danielle porwała z oparcia krzesła marynarkę i wyszła z pokoju razem ze swoim chłopakiem. Usiadłyśmy z El na łóżku i zaczęłyśmy gadać o wszystkim i to dosłownie. Pociskałyśmy pierdoły przez blisko godzinę, aż w końcu Harry wlazł do sypialni.
-Idziecie bo mecz się zaczyna.?
-Już.?! O matko trzeba lecieć dopingować naszych.!- krzyknęłam.
-Tak już cię usłyszą.- dodał z pogardą.
-Ja jestem z naszą reprezentacją duchowo.
-No chyba, że tak.- a podsumowując to z Eleanor zajebiście się gada i mamy wiele wspólnych tematów. Ona jest naprawdę miła, ale chyba ciut nieśmiała. Będziemy miały jeszcze ponad miesiąc, żeby się bliżej poznać. Usiedliśmy przed telewizorem. Najpierw szkopy strzeliły gola i długo nic. Byłam zła. Chciałabym, żeby doszli dalej. I nagle BRAMA.!!!! Zaczęliśmy się drzeć na cały regulator, że aż nam głosiki lekko siadły. Skakaliśmy przed naszą plazmą, a Harry wziął objął mnie w pasie i pocałował. Eleanor wybałuszyła gały.
-Wy na serio...?
-Em... No... Lou ci nie mówił.?
-No nie. Ale gratuluję.!- i rzuciła się na nas. O japierolę.!
-Spoko, nie bierzemy ślubu, możesz już nas puścić. Naprawdę.- kombinował Harry. Ale puściła nas dopiero jak sędzia odgwizdał rozpoczęcie drugiej połowy. Nasi 15 minut później znowu wbili bramę. Znowu darliśmy ryja na całą okolicę. Ciekawe czy Dan I Liam też nas słyszeli, chyba se do nich zadzwonię. Albo nie lepiej nie, nie chcę im psuć atmosfery. Anglia wygrała z Niemcami.!!! Oł jeee.! Des ma downa.! Po godzince densów a'la Hannah Montana uderzyliśmy w kimonka. Chrapaliśmy, ale o 3:00 nad ranem obudzili nas ładujący się do sypialni państwo Payne. Wyczuwam ciekawe wakacje. Nawet nie zauwarzyłam , a powieki ponownie mi się skleiły i chwilę później kimałam z powrotem...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Takie tam pierdoły nic ciekawego :/ Mam teraz kupę poprawiania więc rzadziej dodaję rozdziały. Przepraszam, ale chcę iść do gimnazjum z jak najlepszą średnią. A dosyć o mnie :) Teraz się trzeba modlić, żeby Polacy wygrali z Rusami na EURO :) Jak przegrają to się wkurzę, a w kwestii kibicowania to jestem podobna do Destiny :) Więc trzymajmy kciuki za naszych.! :) Mam nadzieję, że Rosjanie mają lepszą taktykę niż Grecy "Jak nie wiem co robić to kładź się na murawie i udawaj, że cię coś boli". -,- 
Jeszcze takie małe podsumowanko :
Mamy ponad 2300 wejść, 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i 9 obserwatorów O.O Kocham was <33
Papa.! Ja lecę mecz oglądać Ukraina - Szwecja :)

czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 12

2 tygodnie później...


Tego słonecznego, lipcowego poranka obudziły mnie jakieś wrzaski dobiegające z kuchni. Rozpoznałam głos Zayna, Liama i Nialla, którzy darli się jeden przez drugiego. Pewnie poszło o jedzenie. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Było piętnaście po 9:00. Koncert wczoraj się nam przedłużył i dlatego byłam padnięta. Niestety moi szanowni koledzy musieli się wydzierać, więc nici ze spania. Podniosłam się z łóżka, a było to nie lada wyzwanie, bo spaliśmy na piętrowych łóżkach, więc nie trudno było się łupnąć w głową o sufit. Zeszłam po drabince i ruszyłam do kuchni skąd dobiegały te wrzaski.
-Dzieci, do jasnej ciasnej, musicie się tak wydzierać.!- ryknęłam wchodząc do kuchni. Nawet bałam się pomyśleć jak ja teraz wyglądam. Pewnie jak strach na wróble, albo jakby mnie piorun trafił.
-Witaj śpiąca królewno.!- powitał mnie Horan jednocześnie plując w Liama bułką z szynką.
-Siema, tłuściochu.!
-Nie jestem tłuściochem.!- oburzył się.
-Ale jak będziesz tyle żreć to się łóżko pod tobą zarwie, a z tego co wiem to śpisz na górze.- wyjaśniłam.
-No muszę spać na górze, bo mam klaustrofobię i nie wytrzymałbym na dole.- oświecił mnie Niall. Jakbym nie wiedziała. No, ale szczerze mówiąc to współczuję mu tej całej klaustrofobii, no bo facet w zasadzie nie może wchodzić do pomieszczeń niższych niż 2 metry, bo od razu jest mu nie dobrze. Okropne. 
-Dobra to skoro już mnie obudziliście to robicie coś do żarcia.?
-Ta, próbujemy zrobić jajecznicę.- wyjaśnił Liam patrząc z przerażeniem na Nialla który wyjmując jako z pudełka roztrzaskał je o podłogę. Strzeliłam tylko face plama i spojrzałam z politowaniem na Horana zbierającego skorupki z podłogi oraz Zayna wydzierającego się na niego.
-To ja życzę powodzenia.- odparłam i ruszyłam z powrotem do sypialni, żeby się przebrać. Potem poszłam do łazienki i trochę się ogarnęłam. Kiedy ponownie weszłam do kuchni Liam siedział przy stole i łapał się za głowę, a Zayn z Niallem wyrywali sobie z rąk patelnię. Usiadłam obok Payna i oglądałam tę komedio dramatyczną scenkę. Niall wywijał patelnią, na której leżała przypalona jajecznica i z całej siły próbował ją odkleić.
-Kurwa Horan ty nie umiesz nawet jajecznicy zrobić.! Daj mi to.!- wydarł się Malik i wyrwał mu patelnię. Wziął jajko z opakowania i próbował wbić na patelnię, ale zamiast tego wylądowało na kuchennym blacie.
-Zayn ty skończony kretynie to było nasze ostatnie jajko.!!!- wrzasnął wściekły Nialler.
-No wy se chyba żartujecie.!- ryknął Liam gwałtownie podnosząc się z krzesła.
-Niestety, ale w tym przypadku chcielibyśmy.!- krzyknął Niall i zaczął płakać. Poklepałam go po ramieniu.
-Ej, no, ale znając życie to pewnie masz gdzieś w szafie, albo w walizce tony jedzenia, więc tu chyba nie umrzemy, no nie.?- starałam się go pocieszyć jak tylko mogłam, ale to nic nie dało. Płakał nadal, a po chwili spojrzał na mnie swoimi zaczerwienionymi oczami i odparł.
-Chciałbym w to wierzyć, ale skończyło się. Mieliśmy iść dzisiaj z Louisem po zapasy.
-Aha, no dobra... A tak w ogóle to gdzie jest Lou i Harry.?- zapytałam. Właśnie przecież od rana ich nie widziałam. 
-Lou i Gadzina Haroldzina poszli z samego rana na zakupy i znając ich nie wrócą szybko.- wyjaśnił Zayn szorując przypaloną patelnię.
-Gadzina Haroldzina.? WTF.?- zapytałam.
-Nooo. Jakbyś nie wiedziała to facet z którym chodzisz jest okropny, wredny i źle wychowany.!
-A co ci takiego zrobił.?
-Zużył mi 1/4 tubki żelu do włosów i nie odkupił.!- skarżył mi się.
-A jak myślisz po co poszedł do sklepu.?!- zapytał Niall.
-E... no ten...
-Puknij się Malik zamiast coś powiesz.- poradził Horan, a ja i Liam przytaknęliśmy. 
-Dobra ludzie, nie wiem jak wy, ale ja wbijam na twittera.- dodał Zayn i zaczął odpalać laptopa.
-Ta, a ja wbijam do spożywczaka.- odparł Liam wstając od stołu. Popatrzyłam na moich kumpli. Nialler nadal siedział zrozpaczony obgryzając z głodu paznokcie, a Zayn czytał tweety od fanek. Po chwili namysłu stwierdziłam, że nie ma tu nic ciekawego do roboty.
-Liam, zaczekaj idę z tobą.!
-Ok.
-Tylko radzę włożyć ciemne okulary.!- wyjaśnił Zayn nie odrywając wzroku od ekranu. Udałam się do sypialni po torbę, włożyłam buty i wyjęłam okulary przeciwsłoneczne w kształcie ray-banów. 
-Destiny idziesz wreszcie, czy tu mam umrzeć z głodu.!- wrzasnął Payne.
-No już jestem.!- odparłam wychodząc z pokoju. Otworzyliśmy drzwi do tour busa i wyszliśmy na parking, na którym stał nasz autokar. Ledwo uszliśmy parę metrów, a z krzaków wyskoczyło stado paparazzich z aparatami, kamerami, mikrofonami i nie wiadomo z czym jeszcze. Zadawali nam masę pytań na które nie mieliśmy siły ani ochoty odpowiadać. Mieliśmy tylko jeden cel - SKLEP. Byłam cholernie głodna, a oni za nic w świecie nie chcieli nas przepuścić. Liam próbował się przepychać, ale to nic nie dało. Zasypali nas pytaniami, ale my zwątpiliśmy i wróciliśmy do autokaru. Wpadliśmy do pokoju i ciężko dysząc zatrzasnęliśmy drzwi uniemożliwiając paparazzim wdarcie się do środka.  
-Paparazzi, no nie.?- zapytał Zayn.
-Zgadłeś.- odparł wściekły Liam. Horan jęknął, a ja ze złości cisnęłam okularami o podłogę, tak, że wiele z nich nie zostało. 
-To co my teraz zrobimy.?- zapytał Niall.
-Nie wiem, może wyślemy Stana po żarcie.?- zaproponował Liam.
-Przecież on ma dzisiaj wolne. No bo będziemy tu kilka dni.- wyjaśniłam, żeby nie było wątpliwości.
-No to zajebiście.!- wycedził przez zęby, a Niall znowu się rozpłakał.
-Jesteśmy tu uwięzieni.! Zginiemy.!- lamentował biegając w kółko po pokoju i łapiąc się za głowę. 
-Niall uspokój się.!- wrzasnęłam bo już mi głowa pękała. Usiadłam przy stole i podparłam głowę rękami. Co by tu zrobić.? No na serio jestem głodna... 
-No to mamy jakiś plan.?- zapytał Liam z nadzieją w głosie.
-Możemy zadzwonić do Harry'ego albo do Louisa.- zaproponował Malik.
-Dobra.- i chwyciłam komórkę. Wykręciłam numer do Hazzy. Fuck.! Poczta głosowa. Dobra Des dzwoń do Lou. Kuźwa 5 sygnałów i nie odbiera.! Zaraz mnie szlag trafi.! 
-Nic. Chyba w dupie telefon trzymają.!- krzyknęłam wkurzona.
-Nie Destiny, w dupie to my jesteśmy.- wyjaśnił Payne.
-Racja.- wyjaśnił Horan i na nowo zalał się łzami.
-Ale co ci paparazzi tak na nas czatują.?- zapytałam.
-Może dlatego.- odparł Zayn i odwrócił laptop w moją stronę. Wytrzeszczyłam patrzadła i gapiłam się w ekran. Na stronie jakiegoś plotkarskiego magazynu pojawił się artykuł zatytułowany "Czy to tylko zwykła przyjaźń.?". Przeczytałam cały artykuł i aż otworzyłam usta z wrażenia. W skrócie mówiąc to był o o mnie i o Harrym i o tym czy ja z nim chodzę. Jak oni się dowiedzieli.? Przecież nikt publicznie tego nie wyznał. Skąd wiedzą.? Było też kilka fotek jak się trzymamy za ręce, choć nie staraliśmy się tak nie pokazywać publicznie no i fotka zza kulis. Boże skąd to mają.? Masakra...
-Gdzie oni to wytrzasnęli.?- zapytałam lustrując chłopaków wzrokiem.
-Nie wiem musieli coś cyknąć. Destiny, oni są wszędzie.- wyjaśnił Liam.
-Wiesz co, sądzę, że powinniście oficialnie ogłosić, że jesteście razem.- zaproponował Zayn.
-Po co, żeby wasze wściekłe fanki mnie zamordowały.?!
-Nie, żeby już przestali plotkować. Za chwilę mogą wymyślić gorsze rzeczy, uwierz mi...
-No może i racja...
-Ja zawsze mam rację.- wyszczerzył się.
-Ta...- nastała chwila ciszy. 
-Co robimy.,?- mruknął Niall.
-Już wiem zagrajmy w butelkę.!- krzyknął Zayn klaszcząc w dłonie.
-A skąd weźmiesz butelkę.?- zapytałam zdziwiona. On podszedł do lodówki, wyjął z niej otwartą butelkę Heineken'a i dopił ostatni łyk, który został w butelce.
-Tadam.!
-Ej no mogłeś się podzielić.!- warknęłam.
-Ta, będziesz pić piwo na pusty żołądek. Puknij się.!- dodał Liam.
-Zwisa mi to...- wywaliłam jęzor w jego stronę. Usiedliśmy na dywanie w naszym jakby salonie i zaczęliśmy kręcić butelką. Po pół godzinie byłam bez butów, kolczyków, bransoletek i pierścionka. Akurat znowu padło na mnie. Ja to mam szczęście.
-Dobra teraz się na tobie zemszczę za to,  że kazałaś mi wyjść i kląć do reporterów.- rzekł Liam zacierając ręce. O boże zaczynam się bać.!
-Pocałuj Zayna.!
-Że co.?!
-W usta.!
-Chyba cię mama nie kochała.!- wykrztusiłam.
-Chciałabyś.- a Zayn zaczął się szczerzyć.
-Nie ma mowy nie pocałuje go.!- broniłam się.
-Pocałujesz.
-Nie
-Inaczej zdejmujesz koszulkę.
-Wpierodlę ci zaraz.!
-Spróbuj.- i głupkowato się uśmiechnął.
-Ja mam chłopaka.!
-I masz też problem...- i wtedy drzwi do autokaru się otworzyły i wkroczyli pan Tomlinson z panem Stylesem. Życie mi uratowali. Jednak dobrze, że Zayn nie podzielił się tym piwem bo mogłabym jeszcze zrobić coś głupiego.
-Mamy żarcie.!- krzyknął Harold. 
-ŻARCIE.!- wrzasnęliśmy śliniąc się. Rzuciłam się na niego wyrywając mu siatkę z zakupami.
-Ej no.! Jęknął.! Daj buzi w nagrodę.!
-Później.- wyszeptałam mu do ucha. Zabraliśmy się za robienie jedzenia. Po godzinie opychania się wreszcie byliśmy pełni. Fajnie śniadanie o 16, zarąbiście.! 




*

-Hej, śpisz już.?- zapytał Harry wchodząc do sypialni.
-Nie tylko chciałam w spokoju pomyśleć.- wyjaśniłam.- Co robi reszta.?
-Sra w gacie oglądając horror.- wyjaśnił siadając na łóżku obok mnie. Objął mnie ramieniem.- Co się dzieje.?- zapytał.
-Nic, a co się ma dziać.- skłamałam.
-Destiny nie ukryjesz tego przede mną. Przecież widzę.- zna mnie na wylot. Spojrzał mi prosto w oczy.- Powiedz...
-Plotkują o nas.- wyjaśniłam wbijając wzrok w podłogę.
-Zawsze plotkowali.
-No tak, ale teraz plotkują o naszym związku, Harry nie rozumiesz tego.
-Rozumiem, ale...
-Trzeba im powiedzieć.- przerwałam mu.
-Jesteś pewna, przecież to ty nie chciałaś, żeby wiedzieli.?
-Tak, chcę, żeby przestali o nas plotkować, tak będzie lepiej.
-No dobrze, powiedzmy im na jutrzejszym koncercie, zgoda.?
-Zgoda.- uśmiechnęłam się lekko. Znowu spojrzał mi w oczy. Poczułam znowu te motylki w brzuchu. Delikatnie musnął moje usta. Nie pozostałam dłużna. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł jakiś facet z zakrwawioną twarzą. Zaczęłam się drzeć jak debil. 
-Hahaha wiedziałem, że się nabierzecie.!- ryknął Lou, zcierając ketchup z twarzy. Boże normalnie zawał serca.
-Lou, kurwa, nie żyjesz.!- ryknął Harry zaczął go gonić. Kiedy wypadli z sypialni, ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się nabijać z własnej głupoty.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Nie podoba mi się... Nic się nie dzieje, nuda stulecia :( Długo nie dodawałam z powodu wyników z egzaminu szóstoklasisty. Dostałam szlaban :(
Jesteście wielkie. 10 komentarzy pod ostatnim postem, ponad 2000 wejść i 6 obserwatorów <3 Kocham was :** Zachęcam do udziału w ankiecie, bo chciałabym poznać waszą opinię :) Do zobaczyska, drogie Directioners, dobrej nocki.! :D

środa, 16 maja 2012

Rozdział 11

-WSTAWAJ.!!!!- wydarłam mu się do ucha, kiedy już po raz trzeci spróbowałam go zmusić by wreszcie zwlókł swoje zacne zwłoki z łóżka. Walnęłam go poduszką, ale to też nie poskutkowało.
-Jezu kobieto dajże spać, jest środek nocy...- wystękał, a oczy znowu mu się zamknęły. Jezu.! Zrezygnowana wstałam z łóżka, zostawiając w nim śpiącego Styles'a. W łazience doprowadziłam się do stanu używalności i wzięłam ciuchy, które przygotowałam wczoraj wieczorem. Ubrałam czarne rurki, czarny podkoszulek a na to jeansową koszulę. Na nogi włożyłam czarne converse'y. Zrobiłam lekki makijaż i tyle, bo niby po co mam się tak odstawiać jak spod latarni.? Weszłam do pokoju i oczom własnym nie mogłam uwierzyć. Harry stał w pokoju i ścielił łóżko. WTF.? Wstał.? Ścieli łóżko.? Ja chyba nadal śpię... 
-No nareszcie, myślałem, że się nie doczekam.!- powiedział przetrzepując poduchę.
-Ty na mnie.?! Jasne.! A kogo musiałam przez pół godziny budzić, żeby z łaski swojej zwlekł się z łóżka.?!
-No dobra, sory, ale wiesz, że wstanie o 11:00 to dla mnie nie lada wyczyn.
-No wiem.
-Przepraszam...
-Ok, spoko. Idziesz na śniadanie.?- zapytałam.
-No dobra tylko się trochę ogarnę i ubiorę.- powiedział i zgarnął ciuchy z oparcia krzesła i ruszył w stronę łazienki. Ja zeszłam na dół do jadalni. Elizabeth oczywiście tradycyjnie coś gotowała w kuchni, a ojciec czytał gazetę. Ta fajnie, ciekawe, czy wiedzą, że jest 7:00 rano.
-No hej rodzinko.!- rzuciłam wchodząc do kuchni.
-Cześć Destiny, głodna jesteś.?- zapytała z bananem na gębie Lizy.
-Ja nie, ale ten na górze to z pewnością.- wskazałam na sufit. Może na to nie wygląda, ale Harry na serio dużo je. Nialla to on nie pobije, ale i tak ma spore moce przerobowe. Wyjęłam z szafki w kuchni płatki i jakieś miski, jedyne które były w jednym kawałku, bo resztę poubijał mój zgrabny tatuś. Jak już mówiłam rodziny się nie wybiera, a szkoda, bo czasami by się przydało. Siadłam przy stole w jadalni, gdzie ojciec nadal był wpatrzony w gazetę. Siedziałam na krześle, a Liz znosiła do stołu jakieś jajka, kiełbasy i tosty, które codziennie tata pochłaniał na śniadanie. Elizabeth nie była zadowolona, że je tak "zdrowe" rzeczy, no ale był chudy jak patyk, więc nie protestowała. Zaczynało mi się nudzić, więc nerwowo stukałam palcami w blat. Ojciec natomiast zabierał się za kiełbasę. Usłyszałam kroki na drewnianych schodach prowadzących na górne piętro. Schodził po nich nie kto inny jak ledwo przytomny z niewyspania Harry. Wlókł za sobą swoją sportową torbę z Adidas'a, w której miał te wszystkie swoje potrzebne rzeczy.
-Wreszcie, myślałam, że mnie tu noc zastanie.!- zawołałam gdy wszedł do jadalni i zajął miejsce obok mnie.
-Sory, ale kiedy jestem nie wyspany to wszystko mi tak jakoś wolniej idzie.
-Zauważyłam.- dodałam szczerząc się. On popatrzył na mnie jak bym się z choinki urwała.
-Dobra jemy te płatki, bo jak tak dalej będziesz mieć opóźniony zapłon to chłopaki pojadą bez nas i będzie trasa koncertowa na piechotę.- powiedziałam podsuwając mu płatki prawie że pod nos. Nalałam sobie mleka i zaczęłam jeść moje standardowe śniadanko. Harry też, kiedy wreszcie odmierzył łyżką ilość płatków. Boże, taa a potem to się mówi, że baby są perfekcyjne, no jasne.! Za to tępo żarcia płatków to miał ponaddźwiękowe. Kiedy ja była w połowie to ten już mył miskę w zlewie, mimo protestów Lizy, która bała się, że pozbędziemy się kolejnej. 
-Pa Destiny, ja lecę i widzimy się za godzinkę przy Tour Busie.!- powiedział wkładając buty.
-Dobra, OK. Papa.!- dałam mu buziaka w policzek.
-TATOOOOO.!- krzyknęłam, kiedy Hazza wyszedł.- Zbierajcie dupy i jedziemy.!
-No dobrze już dobrze, tylko dojem. I nie przeklinaj.!- odparł. Niech on się lepiej o siebie kuźwa martwi.! A chuj z tym.! Poszłam na górę po walizki i zniosłam na dół. Łatwo nie było, ale mi się udało. Brawa dla Destiny.! Ma się tą krzepę xD O Jezu, ojciec wreszcie zeżarł.! JUPI.!!! 

*

-Michael jesteś pewien, że dobrze jedziemy.?- zapytała Lizy powątpiewając.
-Tak kochanie wszystko jest pod kontrolą.- odparł. Siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu i normalnie kurwica mnie brała kiedy jechaliśmy już trzeci raz tą samą ulicą.
-Yhy... Napewno.
-No żebyś wiedziała.!
-To dlaczego już po raz trzeci jesteśmy na tej ulicy.?!- wrzasnęłam pokazując palcem na tabliczkę z jej nazwą.
-No bo...
-No bo co.?!
-Zabłądziliśmy...- skwitowała Elizabeth.
-No właśnie widzę.- odparłam wywracając gałami.
-To co mam teraz zrobić.? Ten GPS jest do kitu.!- walnął pięścią w kierownicę.
-A czego się spodziewałeś.?- zapytałam.- Przecież kupiłeś go w TESCO na wyprzedaży za 50 funtów.
-Boże...
-Wiesz co tato chyba, wiem jak stąd wyjechać.
-Naprawdę.?- zapytał z nadzieją.
-Tak. Ale muszę usiąść za kierownicą.
-Nie.! Nie masz prawa jazdy, a poza tym doskonale wiesz jak się to ostatnio skończyło.!
-A wolisz tu tkwić.?!- krzyknęłam wkurzona.- W tym tępie to oni dawno zdążą wrócić z tej trasy.!
-Wiesz Michael, chyba powinniśmy dać jej szansę.- stwierdziła jedyna mądra osoba w moim domu.
-No nie wiem, nie jestem przekonany...
-No niech chociaż spróbuje. 
-Dobra, siadaj młoda.!- odparł wysiadając z auta. Młoda.? WTF.? No, ale nic. Dobra Des, dajesz.! Przekręciłam kluczyk w stacyjce. Minęliśmy kilka skrzyżowań i było kilka zmian świateł, ale po 10 minutach byliśmy na miejscu. Dumna jak cholera wysiadłam z samochodu.
-Hahaha żartujesz no nie.?- zapytał rozbawiony Lou.
-Ale o co chodzi.?
-Ty prowadziłaś.?!- wybałuszył gały.
-Nooo...
-Dobra ile jest rannych.?- zapytał Liam myśląc, że jego wypowiedź jest zabawna.
-Na razie zero... Ale to może się zmienić.- odparłam marszcząc brwi. Jego twarz zastygła w przerażeniu, a Tomlinson z Horanem zaczęli się z niego napierdalać na całego. Niall to prawie się udławił swoim Snickersem. Dobra nie chciało mi się płacić za naprawę maski więc zrezygnowałam z pomysłu, żeby wjechać w Liama. Otworzyłam bagażnik i razem z mistrzem kierownicy, a mianowicie moim ojcem zaczęłam wyjmować walizki. Po 20 minutach przyjechał ogromy autokar, w którym miałam mieszkać przez następne 2 miesiące. Ja w środku był taki zam jak na zewnątrz, to już go kocham. Louis brał się za swoje walizki, ale ktoś wskoczył mu na plecy. Tommo jebnął o ziemię, a na nim leżał pękający ze śmiechu Malik.
-Zayn do jasnej kurwy uważasz, że to śmieszne.?!- warknął wściekły Lou otrzepując się z piachu, pyłu i nie wiadomo czego jeszcze.
-Haha no żebyś wiedział.!- dodał Zayn. Lou rzucił mu wzrok zabójcy i ponownie wziął się za walizkę rozglądając się na wszystkie strony jakby się bał ponownego ataku. Potem z tour busa wylazł Harry, tym razem bez tak efektownego wejścia. Pożegnałam się z tatą i z Lizy. W końcu nie zobaczymy się do końca wakacji. 
-Tylko opiekujcie się dobrze Xeną.- dodałam. Dla wyjaśnienia Xena to moja tarantula, którą na WF-ie "podarowała" mi Dianna.
-Oczywiście.- przyrzekła Elizabeth przytulając mnie tak mocno, że aż bałam się że się uduszę. Kiedy się pożegnaliśmy i rodzinka odjechała, a trwało to dobre 10 minut weszliśmy wreszcie do naszego nowego domu na kółkach. Wszystko było nowocześnie urządzone. Kurde, strasznie nam się podobało.! Oczywiście nie było tam sporo miejsca, no ale na serio ktoś je dobrze wykorzystał. Była tam taka mini kuchnia, ze sporym blatem. Wychodziła na coś jakby mini salon. Stała w nim spora beżowa, mięciutka kanapa, a na ścianie była ogromna plazma. No oczywiście, przecież bez telewizora to ani rusz. Jakbym zapomniała z kim mieszkam xD. Na regale obok TV stało pełno jakiś gier video. Potem weszliśmy do sypialni. Stały tam 4 piętrowe łóżka. Zaraz, zaraz 4.?! Przecież nas jest sześcioro, podzielić na dwa to jest 3, więc po co 4.?! No dobra mam tróję z matmy, ale umiem jeszcze policzyć do czterech i podzielić sześć na dwa. No dobra, to trochę dziwne...
-Eee... A po co nam jeszcze te dwa łóżka.?- zapytałam.
-No bo...- zaczął Liam.- Jak będziemy w Londynie to tam dołączą do nas Danielle i Eleanor, więc te łóżka są dla nich.
-Aha to super, ja już chcę być w Londynie.- wyszczerzyłam się. Danielle poznałam w X-Factorze. Zaprzyjaźniałam się z nią. Potem Liam zaczął się z nią spotykać i wszyscy byliśmy happy, że wreszcie znalazł sobie dziewczynę. Eleanor nie znam zbyt dobrze. Widziałam ją tylko parę razy w życiu, ale mam nadzieję, że będzie zajebista tak jak Dan. 
-No do Londynu jeszcze daleko, a jutro już pierwszy koncert.- dodał Zayn.
-Już jutro.?!- jęknęłam.
-No przecież mówię, nie.- odparł. 
-Dobra ludzie to jest Stan.- Lou przedstawił nam wysokiego faceta grubo po pięćdziesiątce. Miał być kierowcą autokaru. Gościu był nawet spoko. Potem zaczęliśmy rozpakowywać nasze klamoty. Najgorzej było z Zaynem, który miał tyle walizek, że nie mógł ich wszystkich unieść. Ciągle się wywalał, bo oczywiście jego zacny intelekt nie pozwalał mu na to, żeby wymyślić, że można je wnieść do sypialni po kolei. Nie, ten dalej swoje. Jezusie zlituj się.! Miał tyle tych walizek, że ja, Stan i chłopaki musieliśmy mu pomagać. Hehe LoL wziął jednak tą różową walizeczkę.! Wiedziałam, że tak będzie. Poproszę + 100 pkt. do intelektu.!


*

Nadszedł dzień koncertu otwierającego trasę koncertową "Up All Night". Ostro dzisiaj ćwiczyliśmy więc mam nadzieję, że dobrze nam pójdzie. Dziś rano byliśmy już w Birmingham. Okropnie się stresowałam. Mam nadzieję, że nie skompromituję się na scenie. Niestety jak na złość zbliżała się 20:00 godzina rozpoczęcia koncertu. Żeby się odstresować zaczęliśmy całą szóstką grać na X-Boxie Niallera. Potem podreptałam do naszej sypialni i otworzyłam moją szafę, którą dzieliłam z Liamem, bo on jako jedyny normalny nie nabrał ciuchów jakby jechał na 3 lata na Syberię. Zdecydowałam, że ubiorę czarną podkoszulkę, podarte jeansy, moje ukochane glany i czarno-czerwoną koszulę flanelową. No to było tak bardziej po mojemu. Oczy pomalowałam czarną kredką, a usta czerwoną szminkę. Założyłam kupę bransoletek i git.! Włosy uczesałam w luźnego koka, którego lekko rozwaliłam palcami, żeby nie wyglądał zbyt idealnie. Wypuściłam tylko kilka kosmyków które spływały mi po bokach twarzy. Nawet mi się podobało. Weszłam do salonu, gdzie siedziała już odpicowana reszta.
-Eee... Destiny, a tobie to się przypadkiem koncerty nie pomyliły.?- zapytał Zayn.
-Nie, a co.?
-No nic tylko, że bardziej wyglądasz jakbyś się wybierała na koncert rockowy, czy coś...
-No sory, ale gram na gitarze elektrycznej, a nie na flecie poprzecznym.- wyjaśniłam.
-No spoko.

*

Siedzieliśmy w garderobie przed koncertem i słyszeliśmy tylko pisk fanek. Myślałam, że mi zaraz uszy odpadną. No, ale trudno wiedziałam na co się piszę. Teraz muszę cierpieć. Wchodzimy za 2 minuty.! O matko, dawno nie miałam takiego stresa.! 
-Dobra, idziemy.!- zawołał Lou. Dalej jak głupia tkwiłam w miejscu. Harry pociągnął mnie za rękę.
-Chodź i nie bój się.- taaa jemu to fajnie mówić. W końcu nawet jak mu nie wyjdzie to fanki nie przestaną go kochać. A ja.? No właśnie... Wzięłam głęboki oddech.
-Gotowa.?- zapytał.
-Teraz, albo nigdy.- odparłam uśmiechając się. Pierwsza piosenka to "I Want". Mam tam solówkę na gitarze. Modliłam się tylko w duchu, żeby nie pomylić akordów. Było nieźle. Potem jeszcze graliśmy "What Makes You Beautiful" i "One Thing".  W sumie to byłam zadowolona. Nie sądziłam, że będzie, aż tak dobrze...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Łeeee... Nie podoba mi się ten rozdział. JEST DO KITU.! :( Pisałam go grubo ponad tydzień i dupa... To głównie przez ten durny szlaban na kompa po wywiadówce, a szczególnie jak mama zobaczyła moje oceny z matmy :D 
DZIEWCZYNY JESTEŚCIE KOCHANE <33 NAPRAWDĘ... Kupa komentarzy, ponad 1700 wejść i 4 obserwatorów :) Dziękuję... :**

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 10

Obudziłam się wtulona w Harry'ego. Spojrzałam na wyświetlacz mojej komórki. Okazało się, że jest po 9:00. Nie chciałam go budzić, ale był to jedyny sposób, żeby wstać i wyswobodzić się z jego objęć. Nie chciałam tego zrobić jakoś drastycznie, na przykład jak Louis na obozie harcerskim z wiadrem wody, więc dałam mu całusa, na co Lokaty od razu się obudził.
-Wstawaj.!
-Ja chcę być tak budzony codziennie.- mruknął przeciągając się.
-I będziesz za około dwa dni.
-To dobrze. Pokimałbym jeszcze, która jest.?- zapytał przystawiając głowę do poduszki.
-Po 9:00 i nawet o tym nie myśl.!- odparłam wyciągając mu poduchę spod głowy.
-Eeej.! Spać mi się chce.!
-Chyba zapomniałeś co mi obiecałeś.- i zrobiłam słodkie oczka.
-No dobra. Wstajemy...- uległ wywracając patrzałkami. Zabraliśmy się za ścielenie łóżka. Było nieźle skotłowane może dlatego, że każde z nas ciągle przeciągało kołdrę na swoją stronę.
-To idziemy na śniadanie.?- zapytał kiedy już uporaliśmy się z tym barłogiem.
-Ty sobie chyba żartujesz.! Jak mam się ludziom pokazać na scenie to wypadałoby trochę schudnąć, nie uważasz.?
-Tssa z kości na ości.
-Na serio lepiej pójdę już do domu bo mi ojciec oczy wydrapie.
-W pidżamie.?
-Ta w pidżamie, jasne. W tych gaciach szczególnie.
-Bo myślałem...
-Harry, to na następny raz nie myśl bo w twoim przypadku to nie przynosi dobrych efektów.
-Wiem... A myślisz, ze dlaczego pod koniec podstawówki miałem z trudem średnią 3,8.?
-No to widzisz, że mam rację.
-Niestety...
-Ale nie martw się, teraz masz razy pięć razy więcej kasy od tych co mieli średnią 6,0.- i cmoknęłam go w policzek.
-Fajne... I do tego opierdalałem się przez całą podstawówkę.
-Dobra ja się idę ubrać.
-Po co.?
-Co po co.?
-Po co gdzieś idziesz.?
-Chciałbyś...- powiedziałam ściskając oczy w wąskie szparki.
-Oj uwierz, żebym chciał.- dodał szczerząc się do mnie. Wyjęłam z mojej torby to, co akurat miałam pod ręką i rzuciłam tym niego z całej siły. Dopiero po chwili skapnęłam się, że cisnęłam w niego majtkami (na szczęście czystymi xD). Harry dostał nimi w twarz, wziął je do ręki, jebnął na świeżo pościelone  łóżko i zaczął się ze mnie napierdalać. Zaczęłam się śmiać z samej siebie, skoczyłam na łóżko i próbowałam mu zabrać moje majtki. Jednak bezskutecznie, bo rozbawiony Styles zaczął nimi wymachiwać. Stoczyłam z nim poważną walkę, musiałam odzyskać moje kochane majtasy z myszką Miki.
-Ja pierdzielę Harry, czy ty majtek nie nosisz.?!- wydarłam się na niego.
-Noszę, ale nie rzucam nimi we własnego chłopka.
-Może dlatego, że nie masz chłopaka.
-Nie, ale mam dziewczynę. I czy kiedykolwiek dostałaś w twarz  moimi bokserkami.? Oczywiście, nie żeby mi to przeszkadzało...- odparł ledwo żyjąc ze śmiechu.
-Jeśli licząc to, że na kolonii Zayn walnął mnie twoimi, mokrymi  kąpielówkami, to tak.- wyjaśniłam uderzając go poduszką.
-Ej to się nie liczyło, bo to nie ja w ciebie rzuciłem, tylko Zayn i wtedy jeszcze nie chodziliśmy ze sobą.
-No dobra, ale tak czy siak oddaj te głupie majtki.!
-Skoro są głupie to po co ma ci je oddawać.?- zapytał rozbawiony do granic możliwości.
-No Harry, proszę. To już na prawdę nie jest śmieszne. Co mam zrobić, żebyś wreszcie mi je dał.?!
-Właściwie to jest taki jeden sposób...
-Eh...- westchnęłam.
-Nie chcesz.?- zapytał zawiedziony.
-A mam ci udowodnić, że chcę.?
-Tak, udowodnij.- i nie miałam wyboru chcąc uratować moje biedne majtki z Miki. Więc pocałowałam go, a on nie chciał przestać. Obściskiwaliśmy się tarzając po skotłowanym łóżku. Nawet bałam się pomyśleć jak to wyglądało z daleka. I wtedy ktoś zapukał do jego sypialni. Momentalnie się od siebie odkleiliśmy, usiedliśmy na łóżku, a Harry wcisnął moje majtki pod poduszkę. 
-Ee... Tak mamo.?
-Wstaliście już.?
-Tak, a co.?
-Destiny, twój tata dzwonił i pytał się kiedy będziesz w domu.
-No ja za chwilę idę tylko się ubiorę.
-Dobrze, bo on jak zwykle się martwi.
-Tak, jak zwykle, przecież mnie nie zjecie.
-Ja to wiem i ty to wiesz, ale twój tata chyba nie...
-Dobrze, ja zaraz idę do domu.
-Spoko...- i zamknęła drzwi.
-Matko...- odetchnął.
-Czy już możesz mi zwrócić te majtki.?
-Tak, proszę.
-Dziękuję, drogi Haroldzie. - i wzięłam moją, leżącą na podłodze torbę i udałam się do łazienki.  Ubrałam jeansowe szorty, białą bokserkę i niebieskie converse'y. Uczesałam się, umyłam zęby i pomalowałam. Weszłam do pokoju, w którym Harry ponownie ścielił łóżko.
-Pa kotku ja lecę, bo ojciec mi kark skręci.- dając mu całusa.
-Ja przyjdę do ciebie za godzinkę, jak się ogarnę, ubiorę i coś zjem bo mnie matka bez śniadania z domu nie wypuści.
-Ok, pojedz sobie, ułóż fryzurkę i przyjdź, ja będę na ciebie czekać.- popatrzył na mnie z miną "Are you fucking kidding me.?".
-Jeszcze mi za to zapłacisz.- odparł szczerząc się łobuzersko.
-Już się boję...- i zamknęłam drzwi. Opuściłam dom Stylesów i pobiegłam do mojej chałupy, bo przy odrobinie szczęścia nieźle oberwę.
-JESTEM.!!!
-Na szczęście...- wycedził ojciec przez zęby. Weszłam do jadalni, gdzie jedli śniadanie.
-No weź się nie czepiaj.- powiedziałam siadając na krześle.
-Spoko. Chciałem cię przeprosić, za to że cie tak przed Harrym, no wiesz...
-Ok. Nie ma sprawy, tylko tak więcej nie rób.
-O to się nie martw, już mu przemówiłam do rozumu.- odparła Lizy.
-Dzięki.- przytuliłam ją.
-Jadłaś śniadanie.?
-Nie i nie zamierzam.
-Ale dlaczego.?! To najważniejszy posiłek dnia.
-Tak, ale jadę w trasę gdzie będę gitarzystką i nie chcę wyglądać jak wieloryb.
-To raczej nie będzie miało wpływu na twoje granie.
-Nie, ale chcę jakoś wyglądać. Fani chłopaków już i tak się na mnie wyżywają, a jak już będą się nabijać z mojej wagi, to naprawdę...
-Nie wygłupiaj się.
-Tato, proszę...
-No dobra.
-No to opowiadaj, jak było.?
-Ale gdzie.?
-No u Harry'ego.
-Aaa... No w zasadzie to normalnie. Oglądaliśmy Titanica do 1:oo w nocy i poszliśmy spać.
-Aha.
-Weź żesz coś zjedz.- powiedział tata przeżuwając kiełbasę.
-No na pewno nie to co ty...- skrzywiłam się.
-No, ale cokolwiek. Zagłodzisz się przecież...
-No dobra. Lizy mamy sałatę.?- zapytałam.
-Tak, jest w lodówce, wczoraj kupiłam.
-Ok.- poszłam więc, otworzyłam lodówkę, wzięłam sałatę i oderwałam kilka listków.
-No to żeś się wysiliła.- dodał poirytowany ojciec na mój widok, kiedy usiadłam przy stole żując jak królik liść sałaty.
-Miałam coś zjeść, no to jem.
-Tssa...
-Ja ci mówię Destiny, idziesz w ślady Louisa, on z marchewką ty z sałatą.- stwierdziła Liz kiedy kończyłam drugi listek.
-Ma się te smaki.- wyszczerzyłam się.
-Oho...
-Ty ojciec co żeś taki jakiś dzisiaj nie w sosie.?
-Już za tobą tęskni.- odparła Elizabeth.
-Hej, przecież wyjeżdżam dopiero jutro, nadal tu jestem.
-No tak, ale...- i nie zdążył dokończyć zdania, bo do jadalni wpadł Harry.
-No to się uwinąłeś...- spojrzałam na zegarek.- WoW.! 42 minuty. Jakoś szybko dzisiaj...
-A to źle.?
-Nie, ale kupiłeś sobie żel do włosów szybko schnący.?
-Bardzo śmieszne. Weź mi nie dokuczaj...- spuścił głowę.
-No przepraszam, nie złość się...- cmoknęłam go w policzek. 
-Eee dobra ludzie my się idziemy pakować na górę.- dodałam wstając od stołu. Udaliśmy się na górę do mojego pokoju.
-Wiesz, słonko, że musisz mi to wynagrodzić.?-przypomniał kiedy zamknęłam drzwi.
-Dobrze, ale potem.
-Eh no niech będzie.- wzdychnął zrezygnowany. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyjmować z niej walizy na kółkach. Później spakowałam jeansy i już miałam się brać za bluzki, ale...
-Żadnej spódnicy.?- zapytał wyraźnie zaskoczony.
-Przykro mi, ale nie posiadam.
-Boże... A sukienka.?
-Nie mam.
-Masz.
-Jaką.?
-Tą, w której byłaś na balu maturalnym.
-No, ale po co mi wieczorowa sukienka.?
-Na koncerty.
-No chyba cię pogrzało, ja wkładam jeansy.!
-No, ale...
-Harry, ja w kiecce nie będę się czuła dobrze.
-No niech będzie...
-Nie obrażaj się, ale ja gram na gitarze elektrycznej, a nie na flecie poprzecznym. Muszę mieć ten swój rockowy look...
-Ok, jak wolisz. Ale kiedyś i tak ci kupię sukienkę.
-Ale nie na scenę.!
-Nie na scenę, spoko.
-No to pomóż mi skombinować jakieś zestawy.
-Dobra.- pogrzebał w mojej szafie i po chwili skompletował parę zestawów. Przymierzyłam potem białą koszulkę z czarnym nadrukiem, czarną skórzaną kurtkę, czerwone rurki i czarne converse'y. 
-No i jak.?
-Świetnie.!
-Serio.?
-No przecież sam wybierałem.
-Fajnie jest, ale te trampki mi nie pasują...
-To co wkładasz szpilki.?- zapytał jakby był pewny odpowiedzi. Zaczęłam grzebać w szafie i wyjęłam dość duże pudełko.
-Nieee- skrzywiłam się.- MARTENSY.!!!- i wyjęłam z pudełka ciężkie skórzane buty ze sznurowadłami na grubej podeszwie, sięgające mi do połowy łydek.
-Kobieto zlituj się...
-No co.?
-No bo narzekasz, że dużo ważysz, ale te buty to chyba z 10 kilo jak nic.
-No i trudno, ale mi się podoba. A tobie nie.?
-Podoba mi się, ale wiesz, że wole cię w sukience.
-Niestety, ale chyba będziesz musiał pokochać te glany...- powiedziałam stojąc przed lustrem.
-Wystarczy mi, że kocham ciebie.- podszedł do mnie i objął w talii.
-Ale wezmę je w trasę. Najwyżej będzie czym Horana w łeb walić jak będzie chrapał.
-Już kocham te buciory. 
-Wiedziałam, że je pokochasz.
-No, ale bardziej kocham ciebie.
-Ja też wolę ciebie niż te buty choć są boskie.
-No ja myślę.- i w tej samej chwili jego wargi zetknęły się z moimi. Chciałam, żeby to trwało wiecznie. No, ale nie ku*wa.! Czy kogoś tu obchodzą moje marzenia.?! Oczywiście moja kochana Lizy musiała wsadzić dokładnie w tym momencie do mojego pokoju swoją zacną dupę. 
-Eeee... Te no... Bo ja chciałam zapytać...- chyba ją olśniło, że przerywa właśnie taką zajebistą chwilę.- Głodni jesteście.?- ja ją kuźwa zamorduję. Już myślałam, że ojciec w totka wygrał, czy co, ale ta nie. Ta mi tu kuźwa "Głodni jesteście.?!". Boże z kim ja mieszkam... Wracając do rzeczy-pokręciliśmy przecząco głowami.
-Aha... dobra to ja idę.- już jej chciałam odpalić, że o niczym innym nie marzę, ale.- A i spoko, o niczym nie powiem ojcu.- i puściła nam oczko zamykając drzwi. Zaczęliśmy się śmiać na cały regulator.
-Już ją kocham.!- dodał po ataku głupawki.
-Nie musisz.
-Muszę, w końcu to moja przyszła teściowa, no nie.?- LoL tym tekstem to mnie rozwalił.
-Aha, spoko, świetnie, że w ogóle coś o tym wiem.
-A co nie chcesz.?
-Chcę, ale narazie to mam 16 lat i tak nikt mi ślubu nie da.- powiedziałam rozbawiona do granic możliwości..
-No racja... Ale za dwa lata...
-Pomyśli się. A teraz wreszcie skończmy to pakowanie. Zaczęłam wyjmować z szafy koszulki z wszystkich moich ukochanych rockowych zespołów muzycznych, a było tego na serio sporo. Kiedy wpychałam koszulkę z Pink Floyd do walizki, kończąc załadowywać już trzecią, Harry nagle zaczął jęczeć.
-Ej no weź tego nie bierz.!
-Czemu.?
-No bo to jest trasa One Direction, a nie trasa Nirvany, Metallici, AC/DC, Guns'N Roses i ki chuj wie czego jeszcze.
-Spoko, nie będę tego wkładać na koncerty.
-Mam nadzieję.- odparł zrezygnowany oddając mi koszulkę. Upchnęłam ją do walizy z trudem zamykając. Potem wzięłam czwartą z nich i ładowałam bluzy, swetry i takie tam pierdu pierdu. Włożyłam tam jeszcze ręczniki, pidżamę, moją ukochaną poduchę i różne inne moim zdaniem przydatne rzeczy. Potem spakowałam kosmetyczkę. Rozglądaliśmy się po pokoju czy jeszcze coś nie zostało.
-No to chyba mam wszystko.- powiedziałam upewniając się, że mam już wszystko.
-WoW.! Cztery walizki.! Ja mam sześć plus torbę.
-Ja też jeszcze będę mieć torbę no i gitarę. A pozatym na pewno Zayn weźmie więcej niż cała nasza szóstka.
-Oby tylko nie wziął tej różowej walizki.
-Czemu.? Będzie niezły ubaw.
-No niby tak.
-A właśnie wiem co jeszcze.
-Co.?
-Moje płyty.!- wyszczerzyłam się.
-Ale weźmiesz płytę Kings of Leon.?
-Wezmę.- podeszłam do szuflady , gdzie trzymałam moje płyty i zaczęłam wszystko wywalać.
-Bierzesz wszystkie.?
-Chyba tak. Nie umiałabym chyba żadnej osierocić. No co tu do jasnej ciasnej robi płyta Biebera.?!
-Masz płytę Biebera.?!- myślałam, że Hazza zaraz padnie ze śmiechu na pancerz.
-To nie jest moja płyta.!
-To czyja.?
-Nialla. Jutro mu ją oddam.
-Ale co ona robi u ciebie.
-Puszczał ją na mojej szesnastce.
-A no fakt...- a dalej zaczęłam kopać w płytach. Coś mi nie pasowało. Nie mogłam znaleść jednej mojej płyty.
-Co jest.?
-Gdzie do cholery jasnej jest moja Nirvana.?!
-Nie wiem, nie brałem.
-Wiem. Zaś kuźwa ojciec ją wziął.- westchnęłam przewracając oczami. Wyszłam z pokoju biegnąc po schodach wrzasnęłam.
-Tatooooo.! Gdzie jest mój "Nevermind".?!
-Co.?!!!- weszłam do salonu.
-Płyta... Nirvana... Moja...- zaczęłam akcentować każdy wyraz, żeby pojął.
-Aha, o płytę ci chodzi.
-Taaaak.!
-Jest w sypialni na stoliku od telewizora.
-A i żeby było jasne to weź nie tykaj więcej moich płyt, bo jak zobaczę na niej choć małą ryskę to nie żyjesz.!- zagroziłam.
-Dlaczego.?
-Człowieku czy ty w ogóle masz pojęcie ile ja się naszukałam za tą płytą.?
-No nie...
-To lepiej żebyś nie wiedział.- rzuciłam mu groźne spojrzenie i wyszłam z salonu. W ich sypialni znalazłam moją płytę, z okładką która lekko mnie przerażała, no ale nic. Wróciłam do Harry'ego, który przeglądał moje płyty.
-WoW.! Metallica z osiemdziesiątego pierwszego.! Dziewczyno, skąd ty masz takie rzeczy.?!- zapytał zafascynowany.
-No wiesz, jak dobrze poszukasz...
-Ale te płyty są już teraz warte kupę kasy.
-Wiem, sporo za nie dałam.
-No nie wątpię.- potwierdził. Zaczęliśmy ładować moje płyty do walizki, która z trudem się zapięła.
-No to chyba tyle, która godzina.?
-20:00.
-Matko.! Już.?
-Nooo...
-Padam na ryj.- powiedziałam przykładając głowę do walizy.
-A myślisz, że ja nie.?
-Podejrzewam, że też.
-No to brawo.
-Dobra to co robimy.?
-Nie wiem, pewnie za chwilę mamusia będzie wydzwaniać.
-No to weź ty zostań na noc.
-Mogę.?
-No nie wiesz, nie możesz, najpierw ci to mówię, a teraz nie. Myśl czasem.
-Ok, tylko się matki zapytam. A twój tata się zgodzi.?
-Tak, spoko, już dzisiaj miał poważną rozmowę.
-Aha.
-No to leć do domu.!- kiedy Harry wyszedł, zrobiłam w tył zwrot i poszłam do jadalni gdzie rodzinka żarła kolację.
-Tatusiu, Harry zostaje dzisiaj na noc, może prawda.?- powiedziałam miłym głosem z nutką ironii. Już miał otworzyć usta, ale Liz była pierwsza.
-Oczywiście, że może.- dodała rzucając ojcu głupie spojrzenie.
-Dzięki i smacznego.- odparłam wychodząc. W pokoju wyjęłam mojemu chłopaczynie poduchę i usiadłam na łóżku pakując torbę na jutro. Słońce już praktycznie zaszło, a ja wyszłam na balkon żeby zaczerpnąć trochę powietrza. Te wakacje będą cudowne, jestem o tym przekonana. Jakbym żyła już jutrzejszym dniem. Wpatrywałam się w pierwsze gwiazdy pojawiające się na niebie i w słońce chowające się za horyzontem. To wszystko było nie do uwierzenia, naprawdę.  Ostatni miesiąc pokazał mi, że może rzeczywiście mam szczęście. No może pomijając to pobicie. Mam wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka i jakby nie patrzeć kochającą rodzinę. W sumie to lubię swoje życie, choć czasem jest ciężko. Stałam zamyślona, aż w końcu poczułam, że ktoś od tyłu mnie obejmuje.
-O czym tak myślisz.?- zapytał.
-Że mam najwspanialszego chłopaka na świecie.- odpowiedziałam.
-Wiem...- i musnął moje usta.
-I co zgodziła się.?
-Zgodziła.- odparł uśmiechnięty.
-To chodź.- dodałam wchodząc do pokoju i zamykając drzwi na balkon. Godzinkę później byliśmy już wyszorowani i w pidżamkach siedzieliśmy w łóżku oglądając Szybcy i Wściekli. W sumie fajny film. Strzelaniny, rozbite wozy itp. Kocham filmy akcji.! Chciał go do oglądać do końca, ale czułam, że ogarnia mnie okropna senność.
-Może już pójdziemy spać.?- zapytał Harry.
-Nie no co ty ja muszę to zobaczyć do końca.- szturchnęłam go lekko w ramię.
-Jak wolisz.- lecz 20 minut później było już po filmie i leciały napisy.
-Dobra, idziemy chrapać, bo trzeba się na jutro wyspać, zwłaszcza, że trzeba wstać przed ósmą.?
-Spoko. Ale ja nie chcę przed ósmą dla mnie wstanie przed dziesiątą to jest kosmos.
-No widzisz. Nie wiem jak ty ale ja uderzam w kimono.
-Ja też.- powieki to mi się normalnie kleiły, pakowanie jest wyczerpujące. Już się nie mogę doczekać jutra... No i masz pięć minut później już kimałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka kobietki moje kochane.! ;D No dzisiaj taki krótszy rozdział, bo miał kolejny dzień opisać w tym rozdziale, ale nie chciałam pisać na kilometry więc go podzieliłam. Dzięki za komentarze i za ponad 1500 wejść.! :** No i zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie ;)