One Direction

One Direction
One Direction story...

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 10

Obudziłam się wtulona w Harry'ego. Spojrzałam na wyświetlacz mojej komórki. Okazało się, że jest po 9:00. Nie chciałam go budzić, ale był to jedyny sposób, żeby wstać i wyswobodzić się z jego objęć. Nie chciałam tego zrobić jakoś drastycznie, na przykład jak Louis na obozie harcerskim z wiadrem wody, więc dałam mu całusa, na co Lokaty od razu się obudził.
-Wstawaj.!
-Ja chcę być tak budzony codziennie.- mruknął przeciągając się.
-I będziesz za około dwa dni.
-To dobrze. Pokimałbym jeszcze, która jest.?- zapytał przystawiając głowę do poduszki.
-Po 9:00 i nawet o tym nie myśl.!- odparłam wyciągając mu poduchę spod głowy.
-Eeej.! Spać mi się chce.!
-Chyba zapomniałeś co mi obiecałeś.- i zrobiłam słodkie oczka.
-No dobra. Wstajemy...- uległ wywracając patrzałkami. Zabraliśmy się za ścielenie łóżka. Było nieźle skotłowane może dlatego, że każde z nas ciągle przeciągało kołdrę na swoją stronę.
-To idziemy na śniadanie.?- zapytał kiedy już uporaliśmy się z tym barłogiem.
-Ty sobie chyba żartujesz.! Jak mam się ludziom pokazać na scenie to wypadałoby trochę schudnąć, nie uważasz.?
-Tssa z kości na ości.
-Na serio lepiej pójdę już do domu bo mi ojciec oczy wydrapie.
-W pidżamie.?
-Ta w pidżamie, jasne. W tych gaciach szczególnie.
-Bo myślałem...
-Harry, to na następny raz nie myśl bo w twoim przypadku to nie przynosi dobrych efektów.
-Wiem... A myślisz, ze dlaczego pod koniec podstawówki miałem z trudem średnią 3,8.?
-No to widzisz, że mam rację.
-Niestety...
-Ale nie martw się, teraz masz razy pięć razy więcej kasy od tych co mieli średnią 6,0.- i cmoknęłam go w policzek.
-Fajne... I do tego opierdalałem się przez całą podstawówkę.
-Dobra ja się idę ubrać.
-Po co.?
-Co po co.?
-Po co gdzieś idziesz.?
-Chciałbyś...- powiedziałam ściskając oczy w wąskie szparki.
-Oj uwierz, żebym chciał.- dodał szczerząc się do mnie. Wyjęłam z mojej torby to, co akurat miałam pod ręką i rzuciłam tym niego z całej siły. Dopiero po chwili skapnęłam się, że cisnęłam w niego majtkami (na szczęście czystymi xD). Harry dostał nimi w twarz, wziął je do ręki, jebnął na świeżo pościelone  łóżko i zaczął się ze mnie napierdalać. Zaczęłam się śmiać z samej siebie, skoczyłam na łóżko i próbowałam mu zabrać moje majtki. Jednak bezskutecznie, bo rozbawiony Styles zaczął nimi wymachiwać. Stoczyłam z nim poważną walkę, musiałam odzyskać moje kochane majtasy z myszką Miki.
-Ja pierdzielę Harry, czy ty majtek nie nosisz.?!- wydarłam się na niego.
-Noszę, ale nie rzucam nimi we własnego chłopka.
-Może dlatego, że nie masz chłopaka.
-Nie, ale mam dziewczynę. I czy kiedykolwiek dostałaś w twarz  moimi bokserkami.? Oczywiście, nie żeby mi to przeszkadzało...- odparł ledwo żyjąc ze śmiechu.
-Jeśli licząc to, że na kolonii Zayn walnął mnie twoimi, mokrymi  kąpielówkami, to tak.- wyjaśniłam uderzając go poduszką.
-Ej to się nie liczyło, bo to nie ja w ciebie rzuciłem, tylko Zayn i wtedy jeszcze nie chodziliśmy ze sobą.
-No dobra, ale tak czy siak oddaj te głupie majtki.!
-Skoro są głupie to po co ma ci je oddawać.?- zapytał rozbawiony do granic możliwości.
-No Harry, proszę. To już na prawdę nie jest śmieszne. Co mam zrobić, żebyś wreszcie mi je dał.?!
-Właściwie to jest taki jeden sposób...
-Eh...- westchnęłam.
-Nie chcesz.?- zapytał zawiedziony.
-A mam ci udowodnić, że chcę.?
-Tak, udowodnij.- i nie miałam wyboru chcąc uratować moje biedne majtki z Miki. Więc pocałowałam go, a on nie chciał przestać. Obściskiwaliśmy się tarzając po skotłowanym łóżku. Nawet bałam się pomyśleć jak to wyglądało z daleka. I wtedy ktoś zapukał do jego sypialni. Momentalnie się od siebie odkleiliśmy, usiedliśmy na łóżku, a Harry wcisnął moje majtki pod poduszkę. 
-Ee... Tak mamo.?
-Wstaliście już.?
-Tak, a co.?
-Destiny, twój tata dzwonił i pytał się kiedy będziesz w domu.
-No ja za chwilę idę tylko się ubiorę.
-Dobrze, bo on jak zwykle się martwi.
-Tak, jak zwykle, przecież mnie nie zjecie.
-Ja to wiem i ty to wiesz, ale twój tata chyba nie...
-Dobrze, ja zaraz idę do domu.
-Spoko...- i zamknęła drzwi.
-Matko...- odetchnął.
-Czy już możesz mi zwrócić te majtki.?
-Tak, proszę.
-Dziękuję, drogi Haroldzie. - i wzięłam moją, leżącą na podłodze torbę i udałam się do łazienki.  Ubrałam jeansowe szorty, białą bokserkę i niebieskie converse'y. Uczesałam się, umyłam zęby i pomalowałam. Weszłam do pokoju, w którym Harry ponownie ścielił łóżko.
-Pa kotku ja lecę, bo ojciec mi kark skręci.- dając mu całusa.
-Ja przyjdę do ciebie za godzinkę, jak się ogarnę, ubiorę i coś zjem bo mnie matka bez śniadania z domu nie wypuści.
-Ok, pojedz sobie, ułóż fryzurkę i przyjdź, ja będę na ciebie czekać.- popatrzył na mnie z miną "Are you fucking kidding me.?".
-Jeszcze mi za to zapłacisz.- odparł szczerząc się łobuzersko.
-Już się boję...- i zamknęłam drzwi. Opuściłam dom Stylesów i pobiegłam do mojej chałupy, bo przy odrobinie szczęścia nieźle oberwę.
-JESTEM.!!!
-Na szczęście...- wycedził ojciec przez zęby. Weszłam do jadalni, gdzie jedli śniadanie.
-No weź się nie czepiaj.- powiedziałam siadając na krześle.
-Spoko. Chciałem cię przeprosić, za to że cie tak przed Harrym, no wiesz...
-Ok. Nie ma sprawy, tylko tak więcej nie rób.
-O to się nie martw, już mu przemówiłam do rozumu.- odparła Lizy.
-Dzięki.- przytuliłam ją.
-Jadłaś śniadanie.?
-Nie i nie zamierzam.
-Ale dlaczego.?! To najważniejszy posiłek dnia.
-Tak, ale jadę w trasę gdzie będę gitarzystką i nie chcę wyglądać jak wieloryb.
-To raczej nie będzie miało wpływu na twoje granie.
-Nie, ale chcę jakoś wyglądać. Fani chłopaków już i tak się na mnie wyżywają, a jak już będą się nabijać z mojej wagi, to naprawdę...
-Nie wygłupiaj się.
-Tato, proszę...
-No dobra.
-No to opowiadaj, jak było.?
-Ale gdzie.?
-No u Harry'ego.
-Aaa... No w zasadzie to normalnie. Oglądaliśmy Titanica do 1:oo w nocy i poszliśmy spać.
-Aha.
-Weź żesz coś zjedz.- powiedział tata przeżuwając kiełbasę.
-No na pewno nie to co ty...- skrzywiłam się.
-No, ale cokolwiek. Zagłodzisz się przecież...
-No dobra. Lizy mamy sałatę.?- zapytałam.
-Tak, jest w lodówce, wczoraj kupiłam.
-Ok.- poszłam więc, otworzyłam lodówkę, wzięłam sałatę i oderwałam kilka listków.
-No to żeś się wysiliła.- dodał poirytowany ojciec na mój widok, kiedy usiadłam przy stole żując jak królik liść sałaty.
-Miałam coś zjeść, no to jem.
-Tssa...
-Ja ci mówię Destiny, idziesz w ślady Louisa, on z marchewką ty z sałatą.- stwierdziła Liz kiedy kończyłam drugi listek.
-Ma się te smaki.- wyszczerzyłam się.
-Oho...
-Ty ojciec co żeś taki jakiś dzisiaj nie w sosie.?
-Już za tobą tęskni.- odparła Elizabeth.
-Hej, przecież wyjeżdżam dopiero jutro, nadal tu jestem.
-No tak, ale...- i nie zdążył dokończyć zdania, bo do jadalni wpadł Harry.
-No to się uwinąłeś...- spojrzałam na zegarek.- WoW.! 42 minuty. Jakoś szybko dzisiaj...
-A to źle.?
-Nie, ale kupiłeś sobie żel do włosów szybko schnący.?
-Bardzo śmieszne. Weź mi nie dokuczaj...- spuścił głowę.
-No przepraszam, nie złość się...- cmoknęłam go w policzek. 
-Eee dobra ludzie my się idziemy pakować na górę.- dodałam wstając od stołu. Udaliśmy się na górę do mojego pokoju.
-Wiesz, słonko, że musisz mi to wynagrodzić.?-przypomniał kiedy zamknęłam drzwi.
-Dobrze, ale potem.
-Eh no niech będzie.- wzdychnął zrezygnowany. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyjmować z niej walizy na kółkach. Później spakowałam jeansy i już miałam się brać za bluzki, ale...
-Żadnej spódnicy.?- zapytał wyraźnie zaskoczony.
-Przykro mi, ale nie posiadam.
-Boże... A sukienka.?
-Nie mam.
-Masz.
-Jaką.?
-Tą, w której byłaś na balu maturalnym.
-No, ale po co mi wieczorowa sukienka.?
-Na koncerty.
-No chyba cię pogrzało, ja wkładam jeansy.!
-No, ale...
-Harry, ja w kiecce nie będę się czuła dobrze.
-No niech będzie...
-Nie obrażaj się, ale ja gram na gitarze elektrycznej, a nie na flecie poprzecznym. Muszę mieć ten swój rockowy look...
-Ok, jak wolisz. Ale kiedyś i tak ci kupię sukienkę.
-Ale nie na scenę.!
-Nie na scenę, spoko.
-No to pomóż mi skombinować jakieś zestawy.
-Dobra.- pogrzebał w mojej szafie i po chwili skompletował parę zestawów. Przymierzyłam potem białą koszulkę z czarnym nadrukiem, czarną skórzaną kurtkę, czerwone rurki i czarne converse'y. 
-No i jak.?
-Świetnie.!
-Serio.?
-No przecież sam wybierałem.
-Fajnie jest, ale te trampki mi nie pasują...
-To co wkładasz szpilki.?- zapytał jakby był pewny odpowiedzi. Zaczęłam grzebać w szafie i wyjęłam dość duże pudełko.
-Nieee- skrzywiłam się.- MARTENSY.!!!- i wyjęłam z pudełka ciężkie skórzane buty ze sznurowadłami na grubej podeszwie, sięgające mi do połowy łydek.
-Kobieto zlituj się...
-No co.?
-No bo narzekasz, że dużo ważysz, ale te buty to chyba z 10 kilo jak nic.
-No i trudno, ale mi się podoba. A tobie nie.?
-Podoba mi się, ale wiesz, że wole cię w sukience.
-Niestety, ale chyba będziesz musiał pokochać te glany...- powiedziałam stojąc przed lustrem.
-Wystarczy mi, że kocham ciebie.- podszedł do mnie i objął w talii.
-Ale wezmę je w trasę. Najwyżej będzie czym Horana w łeb walić jak będzie chrapał.
-Już kocham te buciory. 
-Wiedziałam, że je pokochasz.
-No, ale bardziej kocham ciebie.
-Ja też wolę ciebie niż te buty choć są boskie.
-No ja myślę.- i w tej samej chwili jego wargi zetknęły się z moimi. Chciałam, żeby to trwało wiecznie. No, ale nie ku*wa.! Czy kogoś tu obchodzą moje marzenia.?! Oczywiście moja kochana Lizy musiała wsadzić dokładnie w tym momencie do mojego pokoju swoją zacną dupę. 
-Eeee... Te no... Bo ja chciałam zapytać...- chyba ją olśniło, że przerywa właśnie taką zajebistą chwilę.- Głodni jesteście.?- ja ją kuźwa zamorduję. Już myślałam, że ojciec w totka wygrał, czy co, ale ta nie. Ta mi tu kuźwa "Głodni jesteście.?!". Boże z kim ja mieszkam... Wracając do rzeczy-pokręciliśmy przecząco głowami.
-Aha... dobra to ja idę.- już jej chciałam odpalić, że o niczym innym nie marzę, ale.- A i spoko, o niczym nie powiem ojcu.- i puściła nam oczko zamykając drzwi. Zaczęliśmy się śmiać na cały regulator.
-Już ją kocham.!- dodał po ataku głupawki.
-Nie musisz.
-Muszę, w końcu to moja przyszła teściowa, no nie.?- LoL tym tekstem to mnie rozwalił.
-Aha, spoko, świetnie, że w ogóle coś o tym wiem.
-A co nie chcesz.?
-Chcę, ale narazie to mam 16 lat i tak nikt mi ślubu nie da.- powiedziałam rozbawiona do granic możliwości..
-No racja... Ale za dwa lata...
-Pomyśli się. A teraz wreszcie skończmy to pakowanie. Zaczęłam wyjmować z szafy koszulki z wszystkich moich ukochanych rockowych zespołów muzycznych, a było tego na serio sporo. Kiedy wpychałam koszulkę z Pink Floyd do walizki, kończąc załadowywać już trzecią, Harry nagle zaczął jęczeć.
-Ej no weź tego nie bierz.!
-Czemu.?
-No bo to jest trasa One Direction, a nie trasa Nirvany, Metallici, AC/DC, Guns'N Roses i ki chuj wie czego jeszcze.
-Spoko, nie będę tego wkładać na koncerty.
-Mam nadzieję.- odparł zrezygnowany oddając mi koszulkę. Upchnęłam ją do walizy z trudem zamykając. Potem wzięłam czwartą z nich i ładowałam bluzy, swetry i takie tam pierdu pierdu. Włożyłam tam jeszcze ręczniki, pidżamę, moją ukochaną poduchę i różne inne moim zdaniem przydatne rzeczy. Potem spakowałam kosmetyczkę. Rozglądaliśmy się po pokoju czy jeszcze coś nie zostało.
-No to chyba mam wszystko.- powiedziałam upewniając się, że mam już wszystko.
-WoW.! Cztery walizki.! Ja mam sześć plus torbę.
-Ja też jeszcze będę mieć torbę no i gitarę. A pozatym na pewno Zayn weźmie więcej niż cała nasza szóstka.
-Oby tylko nie wziął tej różowej walizki.
-Czemu.? Będzie niezły ubaw.
-No niby tak.
-A właśnie wiem co jeszcze.
-Co.?
-Moje płyty.!- wyszczerzyłam się.
-Ale weźmiesz płytę Kings of Leon.?
-Wezmę.- podeszłam do szuflady , gdzie trzymałam moje płyty i zaczęłam wszystko wywalać.
-Bierzesz wszystkie.?
-Chyba tak. Nie umiałabym chyba żadnej osierocić. No co tu do jasnej ciasnej robi płyta Biebera.?!
-Masz płytę Biebera.?!- myślałam, że Hazza zaraz padnie ze śmiechu na pancerz.
-To nie jest moja płyta.!
-To czyja.?
-Nialla. Jutro mu ją oddam.
-Ale co ona robi u ciebie.
-Puszczał ją na mojej szesnastce.
-A no fakt...- a dalej zaczęłam kopać w płytach. Coś mi nie pasowało. Nie mogłam znaleść jednej mojej płyty.
-Co jest.?
-Gdzie do cholery jasnej jest moja Nirvana.?!
-Nie wiem, nie brałem.
-Wiem. Zaś kuźwa ojciec ją wziął.- westchnęłam przewracając oczami. Wyszłam z pokoju biegnąc po schodach wrzasnęłam.
-Tatooooo.! Gdzie jest mój "Nevermind".?!
-Co.?!!!- weszłam do salonu.
-Płyta... Nirvana... Moja...- zaczęłam akcentować każdy wyraz, żeby pojął.
-Aha, o płytę ci chodzi.
-Taaaak.!
-Jest w sypialni na stoliku od telewizora.
-A i żeby było jasne to weź nie tykaj więcej moich płyt, bo jak zobaczę na niej choć małą ryskę to nie żyjesz.!- zagroziłam.
-Dlaczego.?
-Człowieku czy ty w ogóle masz pojęcie ile ja się naszukałam za tą płytą.?
-No nie...
-To lepiej żebyś nie wiedział.- rzuciłam mu groźne spojrzenie i wyszłam z salonu. W ich sypialni znalazłam moją płytę, z okładką która lekko mnie przerażała, no ale nic. Wróciłam do Harry'ego, który przeglądał moje płyty.
-WoW.! Metallica z osiemdziesiątego pierwszego.! Dziewczyno, skąd ty masz takie rzeczy.?!- zapytał zafascynowany.
-No wiesz, jak dobrze poszukasz...
-Ale te płyty są już teraz warte kupę kasy.
-Wiem, sporo za nie dałam.
-No nie wątpię.- potwierdził. Zaczęliśmy ładować moje płyty do walizki, która z trudem się zapięła.
-No to chyba tyle, która godzina.?
-20:00.
-Matko.! Już.?
-Nooo...
-Padam na ryj.- powiedziałam przykładając głowę do walizy.
-A myślisz, że ja nie.?
-Podejrzewam, że też.
-No to brawo.
-Dobra to co robimy.?
-Nie wiem, pewnie za chwilę mamusia będzie wydzwaniać.
-No to weź ty zostań na noc.
-Mogę.?
-No nie wiesz, nie możesz, najpierw ci to mówię, a teraz nie. Myśl czasem.
-Ok, tylko się matki zapytam. A twój tata się zgodzi.?
-Tak, spoko, już dzisiaj miał poważną rozmowę.
-Aha.
-No to leć do domu.!- kiedy Harry wyszedł, zrobiłam w tył zwrot i poszłam do jadalni gdzie rodzinka żarła kolację.
-Tatusiu, Harry zostaje dzisiaj na noc, może prawda.?- powiedziałam miłym głosem z nutką ironii. Już miał otworzyć usta, ale Liz była pierwsza.
-Oczywiście, że może.- dodała rzucając ojcu głupie spojrzenie.
-Dzięki i smacznego.- odparłam wychodząc. W pokoju wyjęłam mojemu chłopaczynie poduchę i usiadłam na łóżku pakując torbę na jutro. Słońce już praktycznie zaszło, a ja wyszłam na balkon żeby zaczerpnąć trochę powietrza. Te wakacje będą cudowne, jestem o tym przekonana. Jakbym żyła już jutrzejszym dniem. Wpatrywałam się w pierwsze gwiazdy pojawiające się na niebie i w słońce chowające się za horyzontem. To wszystko było nie do uwierzenia, naprawdę.  Ostatni miesiąc pokazał mi, że może rzeczywiście mam szczęście. No może pomijając to pobicie. Mam wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka i jakby nie patrzeć kochającą rodzinę. W sumie to lubię swoje życie, choć czasem jest ciężko. Stałam zamyślona, aż w końcu poczułam, że ktoś od tyłu mnie obejmuje.
-O czym tak myślisz.?- zapytał.
-Że mam najwspanialszego chłopaka na świecie.- odpowiedziałam.
-Wiem...- i musnął moje usta.
-I co zgodziła się.?
-Zgodziła.- odparł uśmiechnięty.
-To chodź.- dodałam wchodząc do pokoju i zamykając drzwi na balkon. Godzinkę później byliśmy już wyszorowani i w pidżamkach siedzieliśmy w łóżku oglądając Szybcy i Wściekli. W sumie fajny film. Strzelaniny, rozbite wozy itp. Kocham filmy akcji.! Chciał go do oglądać do końca, ale czułam, że ogarnia mnie okropna senność.
-Może już pójdziemy spać.?- zapytał Harry.
-Nie no co ty ja muszę to zobaczyć do końca.- szturchnęłam go lekko w ramię.
-Jak wolisz.- lecz 20 minut później było już po filmie i leciały napisy.
-Dobra, idziemy chrapać, bo trzeba się na jutro wyspać, zwłaszcza, że trzeba wstać przed ósmą.?
-Spoko. Ale ja nie chcę przed ósmą dla mnie wstanie przed dziesiątą to jest kosmos.
-No widzisz. Nie wiem jak ty ale ja uderzam w kimono.
-Ja też.- powieki to mi się normalnie kleiły, pakowanie jest wyczerpujące. Już się nie mogę doczekać jutra... No i masz pięć minut później już kimałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka kobietki moje kochane.! ;D No dzisiaj taki krótszy rozdział, bo miał kolejny dzień opisać w tym rozdziale, ale nie chciałam pisać na kilometry więc go podzieliłam. Dzięki za komentarze i za ponad 1500 wejść.! :** No i zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie ;)



8 komentarzy:

  1. fajniuutki rozdzialik. Harry i Destiny są tacy uroczy ;d

    zapraszam również do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko :* Gosia.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział jak byś chciała to nie dawno założyłam bloga więc możesz poczytać :D ->http://forever-and-ever-1d.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Thx dziewczyny ;** No jasne, że do cb wpadnę ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Extra rozdział! Najlepsza akcja z majteczkami xD Me gusta! <3 Czekam na nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Postaram się dodać najszybciej jak się da, ale z powodu wywiadówki mam ograniczony dostęp do internetu :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry i Destiny kochamy ich !!!! pisz częściej :)) zapraszamy do nas !

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki ;) Muszę w końcu dodać nowy nn bo miałam szlaban na kompa :) Z chęcią do was wpadnę ;***

    OdpowiedzUsuń