One Direction

One Direction
One Direction story...

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 7

Poniedziałek.
Tego ranka obudziłam się dość wcześnie, bo słońce dopiero wschodziło. Przetarłam zaspane oczy i popatrzyłam na zegarek. O ku*wa.! No nie 5:40. Ja pierdolę, wreszcie mogę się wyspać bo odwołali dzisiaj hiszpański ( pewnie pani Parker wzięła sobie wolne po tej akcji z jaszczurką xD ) i mamy dopiero na 9:00, no to nie, ja muszę się obudzić przed 6:00. Zajebiście.! Długo przewracałam się z boku na bok próbując zasnąć, jednak bezskutecznie. Zrezygnowana pościeliłam łóżko i podreptałam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i zwlekłam się na dół. Rodzinka kimała w najlepsze, więc nie miałam sumienia ich budzić. W lodówce było pełno żarcia, ale nic nie nadawało się do zjedzenia, więc wzięłam mleko i zaczęłam gotować owsiankę. Nie szło mi to zbytnio, niestety gotowanie to nie jest moja mocna strona. Zawsze Elizabeth gotuje, no ale teraz śpi, więc sama spróbuję. Jak to się mówi "Potrzeba matką wynalazków". Kiedy moje śniadanko bulgotało w ganku, ja włączyłam po cichu radio. Najpierw leciała jakaś lista przebojów, czy coś podobnego. Ja przelałam owsiankopodobną breję do miski i zaczęłam jeść. Koleś w radiu zaczął nadawać jak karabin maszynowy:
-Witam państwa.! Tu radio Wolverhampton. Zaczynamy wiadomości.! Japoński statek handlowy rozbił się u wybrzeży Portugalii powodując wyciek ropy do oceanu Atlantyckiego.- Praktycznie nie słuchałam gostka w radiu, bardziej interesowałam mnie owsiankowa maź. Potem puścili znowu jakąś drętwą piosenkę.
-A teraz wiadomości z show biznesu.!- poinformował gościu. Ta fajnie zaś się będą podniecać Justyśkiem Bieberkiem, albo ki chuj wie kim jeszcze. No, ale nic nie wyłączałam radia.
-Proszę państwa chodzą plotki, że Rihanna znowu spotyka się z Chrisem Brownem.- no o tym to od dawna wiedziałam, a poza tym jakoś mnie ploty nie ruszają.
-Dobrze drogie panie i panowie, teraz najnowsza wiadomość z naszego miasta. Nasi reporterzy zrobili wczoraj parę ciekawych zdjęć. Chodzi mianowicie, o wokalistę zespołu One Direction  Harry'ego Styles'a. Widziano go wczoraj wieczorem z tajemniczą dziewczyną. Jak się dowiedzieliśmy jest to Destiny Black, przyjaciółka młodego gwiazdora. Niepotwierdzone są jednak informacje, że Styles i Black są parą.- kiedy to usłyszałam wytrzeszczyłam gały i wyplułam owsiankę tak, że wylądowała na końcu stołu. No świetnie.!- pomyślałam.- Teraz to mam przesrane.! Ku*wa.!- zaklęłam pod nosem. Nawet tam nas widzieli.- byłam wkurwiona do granic możliwości. Ztarłam ze stołu moje żarcie, popędziłam do swojego pokoju i odpaliłam laptopa. Weszłam na pierwszą lepszą plotkarską stronę. Był tam artykuł i zdjęcie jak siedzieliśmy na murku, ale nic więcej, na szczęście.
Pod dołem zamieszczali komentarze. Większość była typu. "Co za wredna małpa.!", "Już w X-Factorze jej nie znosiłam", "Nienawidzę jej.!" itp. Starałam się tym nie przejmować, więc zamknęłam laptop. Ubrałam się w szare rurki, niebieską bejsbolówkę, pod to białą bluzkę z czarnym nadrukiem "Rock is my life" i niebieskie converse'y. Poszłam do łazienki i umyłam zęby. Rozczesałam moje proste, brązowe włosy i spięłam je w wysokiego kucyka, zostawiłam tylko grzywkę, która opadała mi na twarz. Włożyłam czarne kolczyki. Wyglądałam człowiekopodobnie. Kiedy byłam już gotowa wzięłam torbę, wsadziłam do niej komórkę i zeszłam na dół. Tata i Liz już tam siedzieli. Była 8:20.
-Papa ludzie, ja lecę do szkoły.!
-Pa, tylko uważaj na siebie.!
-Ok.- i wyszłam z domu. Idąc ulicą włożyłam do uszu słuchawki. Po chwili usłyszałam cudowne dźwięki "We Found Love" Rihanny. Ona bardzo pasowała do sytuacji. We found love in a hopeless place, we found love in a hopeless place.- nuciłam pod nosem. Ta piosenka bardzo pasowała do sytuacji. Potem włączyłam Bon Jovi "It's My Life". I znowu zaczęłam sobie nucić It's my life, now or never, ain't gonna live forever. Trudno tak już miałam, taki nawyk. Kiedy dotarłam do szkoły skierowałam się w stronę mojej szafki. Czułam, że ludzie się dziwnie na mnie patrzą. Starałam się ignorować ich dziwne spojrzenia. To nie było miłe, na serio. Wyjęłam z szafki podręcznik, popatrzyłam na plan lekcji. O noł.! Teraz higiena.! Niestety, ale mamy oddzielnie z chłopakami, więc nawet nie będzie z kim pogadać. Na szczęście mam w torbie bluzę Hazzy, więc będzie się na czym kimnąć. Ciekawe czy tym razem będziemy oglądać film o porodzie, dojrzewaniu czy ćwiczyć pierwszą pomoc. Nie znosiłam higieny. Była fajna do czasu, kiedy mieliśmy wszyscy razem, było zabawnie, a teraz muszę siedzieć tam sama z plastikowymi laluniami z tynkiem na gębie.  Nie wiem właściwie czemu, ale zawsze lepiej dogadywałam się z chłopakami niż z dziewczynami. Na lekcjach higieny wtedy dawali nam różne dziwne zadania domowe. Raz musiałam razem z Zayn'em wychowywać przez tydzień Louisa. Trzeba było go karmić, bawić się z nim, czytać bajki i oglądać Disney Channel, bo inaczej darł się jak niemowlak, a był w tym na serio dobry. Zayn go przewijał (na szczęście ja nie dostałam tej zacnej roboty) i nosił. Ale na szczęście dostaliśmy 6. Oł jeee.! A raz robiliśmy opatrunki i musiałam opatrzyć Liamowi głowę. Praktycznie całą głowę miał w bandażu. Harry tak zabandażował Louisa, że wyglądał ja mumia i wszystkie plastiki pouciekały z sali z kisielem w gaciach. Tamte lekcje to było coś, a nie oglądanie głupkowatych filmów, na których bez problemu można było żygnąć. Dzwonek wyrwał mnie z tych rozmyślań. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę sali nr. 48, w której odbywały się zajęcia z higieny. Zaś oglądaliśmy jakiś durny film o efektywnej nauce, czy czymś takim. Interesowało mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg więc wyjęłam z torby mięciutką bluzę Harry'ego i się próbowałam zasnąć. Po godzinnej męce ruszyłam pod klasę nr. 39, gdzie mieliśmy fizykę. Nudna była co prawda, ale chwała bogu, że ją czaiłam. Pod salą czekało stało 5 moich kumpli. No sory, 4 moich kupli i mój chłopak. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Podeszłam do  nich:
-Hej ludności moja Czarnobylska.!
-Cześć kobieto Haroldowa.!- powitał mnie z wyszczerzem na gębie Lou.
-Siema marchewkowy ludziu.!- dodałam.
-Możecie się nie kłócić.?- zapytał Liam.
-Ja się z nią nie kłócę, tylko jej dokuczam.
-Zajebiście.- powiedziałam.
-Dobra ludzie spokój...
-Destiny, złość piękności szkodzi.- powiedział Louis, który miał ubaw po pachy.
-No jasne mnie to chyba już nic nie zaszkodzi.- rzuciłam ironicznie.
-Oj przestań, nie mów tak.- powiedział Harry i objął mnie ramieniem.
-Nooo dobra, nie będę, ale Lou niech mnie nie wkurza.- powiedziałam. Chyba, że chcesz poznać mój gniew.- zwróciłam się do Tomlinsona niskim tonem, a oczy miałam zciśnięte w małe szparki.- Już mi wystarczy dzisiejsza cudowna lekcja higieny.
-A o czym mieliście dzisiaj pokaz kinowy.?- zapytał Zayn.
-No pytaj się, skąd ja to mam niby wiedzieć.?
-No bo byłaś dzisiaj na higienie.
-No byłam, ale jeśli myślisz, że to oglądałam to chyba mnie nie znasz.
-Oj, Destiny znam cię ponad 16 lat i wiem, że wszystko zwisa ci koło dupy.
-Prawie wszystko.- poprawiłam go.
-Co na przykład.?- i wtedy Horanek wkroczył do akcji.
-Destiny...- powiedział.
-Noo...
-Usiądziesz ze mną na fizyce, bo ty jako jedyna ją rozumiesz. Proooszę.!- i zrobił słodkie oczka.
-Ok, ok.- i popatrzyłam na Hazzę, a on zrobił minkę zbitego psiaka.
-Ale usiądziesz ze mną na angolu.?
-Jasne.- i cmoknęłam go w policzek, żeby się nie smutał. Kiedy rozbrzmiał dzwonek podreptaliśmy do klasy. Kobieta od fizyki wlazła do klasy z 15 minutowym spóźnieniem. Razem z Niallerem zajęłam miejsce pod ścianą, Harry usiadł z Louim a Liam z Zaynem. Z podziwem patrzyłam na Horana z jaką starannością notował w zeszycie każde słowo tej karłowatej kobiety. Tłumaczyłam mu jakąś teorię oddziaływania. W końcu rozległ się dzwonek wolności. Była przerwa obiadowa, a ja najpierw poleciałam do biblioteki oddać lekturę, którą miałam oddać już 3 miesiące temu i udałam się na stołówkę. Kiedy weszłam zobaczyłam, że Lou wymachuje do mnie rękami. Jakbym nie wiedziała, gdzie mamy stałe miejsce na stołówce. Ruszyłam więc w stronę naszego stolika przy oknie.
-No to jestem.!- powiedziałam siadając na miejscu między Louisem a Harrym. 
-Gdzie cię wywiało tak nagle spod sali do fizyki.
-Musiałam wreszcie oddać "Dumę i uprzedzenie".
-"Dumę i uprzedzenie".? Przecież przerabialiśmy to gówno 3 miesiące temu.- stwierdził Zayn.
-Oj przepraszam, ale "Duma i uprzedzenie" to wspaniała książka, taka romantyczna...- dodał z oburzeniem Liam.
-Zajebista.- burknęłam.- aż żygałam tęczą.
-Nom ja też, szajs nie ma co...- powiedział Zayn z pogardą.
-Phi, wy się po prostu nie znacie, nawet nie słuchacie romantycznych piosenek.
-No z tym się zgodzę.- powiedział Hazza.
-Nom...- razem z Malikiem spuściliśmy głowy.
-Ok dobra skończmy temat.- skończył Louis.
-Popieram.- powiedział Niall.
-A tak przy okazji tematu miłości.- zaczął Zayn kreśląc palcami w powietrzu cudzysłów.- Niall jak tam ta twoja Jennifer.?
-Te... no... Bo wiesz, nie wiem jak do niej zagadać...- powiedział czerwony jak burak Horan.
-O mam pomysł może zaproś ją do naszego stolika.- pochwyciłam myśl.
-Serio.? Mogę.?
-No jasne. Idź będziemy trzymać kciuki.- dodał Harry. Po chwili do naszego stolika zawitała lekko onieśmielona niebieskooka blondynka.
-Cz- cześć.- wyjąkała.
-Hej Jennifer.- ryknęliśmy chórem.
-Jejciu to strasznie miłe, że mogę z wami usiąść.
-Nie ma sprawy.- powiedziałam.
-A właśnie Destiny, czy ty na serio chodzisz z Harrym.
-Eem... N-no tak, a skąd to wiesz.?- spytałam.
-No wiesz radio Wolverhampton.
-Gadali o tym w radiu .?!- zapytał ją Harry robiąc wielkie oczy.
-Nisetety...- powiedziałam.
-Żeby tylko w radiu.- dodała Jenn.- Gadają o tym wszystkie strony plotkarskie.
-To żeś mnie pocieszyła.- powiedział dopijając colę.
-Spoko, ja nikomu nie powiem.
-Dzięki kochana jesteś.- powiedziałam i przytuliłam ją. I wtedy usłyszeliśmy dzwonek kończący przerwę obiadową. Wstaliśmy od stolika, pożegnaliśmy się z Jennifer, a Nialler cmoknął ją w policzek. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, dyskretnie podnosząc kciuk w górę. Podreptaliśmy na angola. Po angielskim podeszłam do mojej szafki, by wyjąc z niej ciuchy na w-f.
-Hej skarbie, co robisz.?- usłyszałam za sobą znajomy głos. Delikatnie objął mnie w talii.
-Wyciągam strój na w-f.
-Aha, spoko.- na korytarzu było zupełnie pusto, wszyscy podreptali już do szatni, bo nie chcieli dostać spóźnienia. Zamknęłam moją szafkę i odwróciłam się w stronę Harry'ego. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, przycisnął mnie do szafki. Potem namiętnie mnie pocałował. Matko, myślałam, że odlecę. Było zajebiście tylko szkoda, że na szkolnym korytarzu, gdzie każdy mógł nas zobaczyć. Popatrzyłam mu w oczy i wyszeptałam do ucha:
-Do zobaczenia za godzinę.- pobiegłam w stronę hali sportowej, bo już była spóźniona. Na w-f-ie mieliśmy istny obóz wojskowy. Podciąganki, skoki, rzuty, wymachy itp. Matko.! Po godzinnej męce, wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam z szatni. W korytarzy czekali na mnie chłopcy.
-To co panowie, do chałupy.- zpytałam.
-Najwyższy czas.- powiedział Louis i wybiegł ze szkoły. Reszta zrobiła podobnie, Harry objął mnie ramieniem i ruszyliśmy za nimi. Byliśmy w drodze do domu, kiedy Zayn oświadczył:
-Ej chłopaki dostałem esa do naszego menagera, że jutro jedziemy do Londymu nagrywać piosenkę.
-Jutro, o której.- zapytał go Hazz.
-Około 8:00 rano, więc mamy jutro taki jakby dzień wolny do szkoły. Kiedy doszliśmy do mojego domu, powiedziałam.
-Powodzenia.!
-Papa- pomachali mi na pożegnanie. Otworzyłam drzwi do mieszkania.


Następnego dnia w szkole.


Wyjęłam z szafki podręczniki do chemii, którą mieliśmy jako pierwszą. Po dzwonku weszłam do klasy. Nie było z kim siedzieć, więc zajęłam moje stałe miejsce pod ścianą. Siedziałam sama, kiedy nagle podszedł od mnie Boris. Koleś jest okropnie chudy, wysoki i pochodzi z Rosji. Nic innego nie robi tylko się uczy i nikt go nie lubi, a większość mu dokucza.
-Cz-cześć Destiny, m-mogę się dosiąść.?- zapytał niepewnie.
-No tak, jasne.- uśmiechnęłam się do niego, by dodać mu odwagi. Popatrzyłam w stronę ławki , gdzie zwykle siedział. Jego miejsce zajęli bliźniaki Watson. Są to 2 wredne, przerośnięte mięśniaki. Nieznosiłam ich. Zrobiło mi się żal Borisa, kiedy tak stał nad moją ławką.- Siadaj.!- strzeliłam mu żółwika w ramię. Uśmiechnął się, wreszcie, chyba po raz pierwszy w życiu. Po lekcji otworzyłam moją szafkę, by wyjąć rzeczy na matmę. Wypadła z niej niewielka kartka. Chwyciłam podręczniki i kartkę i weszłam do klasy. Kiedy się wypakowałam otworzyłam karteczkę, było na niej napisane.:
"Ty wredna suko.! Nienawidzę cię.! Jesteś już trupem.!"- wytrzeszczyłam oczy, po czym bezwładnie opadłam na krzesło...
---------------------------------------------------------------------------------------------


No to mamy number seven xD Nie jest zbyt udany, 
no ale nic. Przepraszam, ale coś mi się 
poprzestawiało i tak mi zaczął zciaśniać, więc nie
czyta się za dobrze. Dzięki za komenty moje drogie 
panie i za wejścia, dobijamy do tysiaka.? :)

3 komentarze:

  1. No ja jak zwykle jako pierwsza. Ujmę to tak "super" i nic więcej. Słów brakuje. Gosia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki moja kochana ;** Aż taki dobry wyszedł.? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mi się wydaje czy czytałaś Pmiętniki Księżniczki? ;D Bo z tym Borisem tak zaleciałoo.. ;)

    OdpowiedzUsuń