One Direction

One Direction
One Direction story...

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 6

Jejku, jak ja nienawidzę sprzątać.! No, ale jak trzeba to trzeba. A mianowicie po nocy spędzonej na niewygodnej sofie w salonie, kiedy rodzinka wreszcie zwlekła się z łóżka kopsnęłam się do swojego pokoju i położyłam się nareszcie w wygodnym, cieplutkim łóżeczku. Tej nocy prawie nie spałam więc to chyba zrozumiałe, że padałam na ryj. No więc rzuciłam kieckę gdzieś w kąt i przebrałam się w pidżamę. No i jak wstałam ok. 14:00 to ojciec zrobił mi haję, że robię wszędzie burdel no i kazał mi robić porządek w szafie. Wkurwiona podreptałam do pokoju i wywaliłam wszystko z szafy, a było tego na serio sporo. Jeansy, T-shirty, bluzki, swetry, dresy, bluzy, marynarki, torebki, czapki, arafatki, wszelkiego rodzaju buty poczynając od klapek po zimowe buciory itd., to wszystko musiałam ogarnąć. Zajęło mi to 4 godziny z kawałkiem. Kiedy wreszcie uporałam się z tą kupą ciuchów i zameldowałam ojcu, że mam porządek poszłam do pokoju, żeby pograć na gitarze. Zawsze tak wyładowywałam energię, okazywałam emocje. A ponieważ byłam wkurzona, że ojciec marnuje mój weekend i każe mi ogarniać syf więc zagrałam sobie Nirvanę "Smells Like Teen Spirit". Darłam się jak oszalała, no bo w końcu trzeba mieć niezły głos do tego refrenu xD Śpiewałam to w X-Factorze, i widać jak skończyła się moja kariera. Ludziska w tych czasach nie potrafią docenić dobrego rocka. No, ale nic ich strata. Zawsze ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, że słucham innej muzy. Plastiki ze szkoły mi dokuczały bo całej mp4 nie miałam zawalonej piosenkami Justysia Bieberka. Zawsze miałam, mam i będę mieć z tyłu co ludzie o mnie myślą, a już szczególnie te idiotki. No nic. Tak waliłam w struny gitary, że aż mnie palce bolały. I wtedy brutalnie mi przerwano, a mianowicie przyszedł SMS. Otworzyłam skrzynkę w komórce.


*od Harry*
Dasz się wyciągnąć na spacer.??? ;)


Szczerze to się zdziwiłam, ale odpisałam.


*do Harry*
Spoko, ale gdzie mnie zabierasz.? :)


Kilka minut później dostałam odpowiedź.


*od Harry*
NIESPODZIANKA.! :) Za 10 minut będę u ciebie ;D


Tssa, świetnie, ale czy on nie pojmie, że ja nie mam pojęcia w co się ubrać. No bo jak pójdziemy do centrum handlowego to nie ubiorę dresu, ale jak skoczymy do lasu to nie włożę szpilek i kiecki, no nie.? Zdecydowałam, że włożę białą koszulkę z brytyjską flagą, czarne rurki i czerwone coverse'y. Byłam gotowa. Zeszłam na dół.
-A gdzie się to wybierasz moja panno.?- zapytał ojciec.
-Te no... Bo ja ten... No idę... idę...- i wtedy Harry uratował mi tyłek wchodząc do mieszkania.- Idę z Harrym na taką jakby...
-Taką małą wycieczkę krajoznawczą.- dokończył.- I obiecuję panu, że za niedługo pana córka będzie z powrotem.
-No idźcie już i nic nie zmaluj moja droga.- powiedział rzucając mi wzrok zabójcy. No ku*wa zaś mi wiochę zrobił... Strzeliłam faceplama.
-Ej no spokojnie.
-Sory za niego, wiesz jaki jest...
-Wiem jest nadopiekuńczy, ale powinnaś go zrozumieć, w wypadku stracił żonę i nie chce żeby tobie też coś się stało. On się naprawdę martwi.
-Może i masz rację.- Hazz chyba na serio miał rację, tata się najzwyczajniej w świecie się o mnie martwi, a nie próbuje mi na każdym kroku dokuczyć jak myślałam jeszcze trzy minuty temu. 
-To gdzie idziemy.???- zapytałam.
-No jak już mówiłem to niespodzianka, więc nie mogę ci powiedzieć.
-No ale nie chcę wyjść na debila, bo nie wiedziałam jak się ubrać.
-Oj tam, oj tam, jak dla mnie we wszystkim wyglądasz ślicznie.- uśmiechnął się łobuzersko, a ja czułam, że nabieram rumieńców. Chyba na serio wpadłam po uszy. Nigdy nie brakowało mi towarzystwa chłopaków, bo znałam ich od kiedy pamiętam, ale brakowało tego właśnie uczucia, tych motyli w brzuchu, gdy tylko z nim rozmawiałam. Ach... bajka. Kurde Destiny weź zejdź na ziemię.! Mądra jestem sama ze sobą gadam xD. Niedaleko domu Louisa skręciliśmy w jakąś dróżkę, z tego co widziałam dawno nie używaną. Było tam pełno krzaków, liści itd. Kiedy przedarliśmy się przez tą dżunglę, Harry zasłonił mi swoimi dłońmi oczy.
-Gdzie mnie prowadzisz.???- zapytałam lekko zdezorientowana. 
-Spokojnie nie porwę cię, nie zgwałcę, ani nie zabiję i nie pochowam cię w tych krzakach. Chcę ci tylko coś pokazać.- powiedział lekko rozbawiony. Ta bardzo śmieszne. Wiem, że raczej nie jest do tego zdolny, ale kto wie.
-I ta dam.! Jesteśmy.!- otworzyłam oczy i zobaczyłam niewysoki, kamienny murek. Przypomniałam sobie wreszcie gdzie jesteśmy i że na serio nie ma się czego bać.
-I co, pamiętasz.?- zapytał.
-No jasne jak bym mogła nie pamiętać. To była nasza  tajna baza. Zanim powycinali tu drzewa przesiadywaliśmy tutaj całe lato. Mimo, że to było ponad 8 lat temu to pamiętam to doskonale.
-Ja też.- dodał siadając na murku, zrobiłam to samo. Był piękny zachód słońca. Z tąd mogliśmy podziwiać panoramę naszego ukochanego Wolverhampton. 
-Pamiętam jak Nialler w tych krzakach składował sobie kiełbasę, a jak przychodził na następny dzień rano to już niczego nie było, bo wszystko zjadły  bezdomne koty, albo było na nich stado mrówek.- powiedział Harry i wybuchnęliśmy takim śmiechem, że chyba w centrum miasta nas słyszeli.
-Dzięki, że tu przyszliśmy, wracają miłe wspomnienia.
-Właściwie jesteśmy tu bo chciałem ci coś powiedzieć no wiesz tak z dala od wszystkich, tylko ty i ja.- patrzyliśmy sobie prosto w oczy.- No bo długo myślałem o tym całym pocałunku i w ogóle. Od dawna chciałem ci to wyznać, ale nie miałem odwagi, nie wiedziałem jak... Ale teraz zdecydowałem, że ci to powiem... Destiny...- powiedział trochę ciszej.- kocham cię... Strasznie mi się podobasz naprawdę... 
-Harry, ja też chcę ci coś powiedzieć... Zawsze byłeś moim przyjacielem, ale od wczorajszego wieczora coś się zmieniło... To już chyba nie jest przyjaźń, to coś więcej...- boże nie wierzę, że mu to powiedziałam, ale jeśli on zaczął to musiałam.
-Naprawdę.?- zapytał. Zauważyłam taki radosny błysk w jego zielonych paczydełkach.
-Naprawdę.- powiedziałam, czując, że znowu się rumienię. Patrzyłam w jego wielkie oczy, a on w moje. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Nasze twarze zaczęły się do siebie przybliżać, aż w końcu usta zetknęły się w pocałunku. Zaczęło się robić ciemno.
-Zaczyna się zciemniać, może już chodźmy.- powiedziałam.
-Dobra, nie chcę żeby twój tata mi wydrapał oczy.- a ja wstałam z murku i ruszyłam w stronę krzaków.
-Destiny, zaczekaj...- odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Harry'ego stając obok murku.
-Co jest.?- zapytałam. Nie wiem co mu było, ale wyglądał na lekko skrępowanego.
-Mam pytanie...
-No weź nie owijaj w bawełnę tylko mów.
-No bo chciałem cię zapytać czy zostaniesz moją dziewczyną.- no wreszcie to z siebie wydusił. Nic nie odpowiedziałam tylko dałam mu buziaka.
-To znaczyło, że się zgadzasz.?- zapytał z bananem na gębie.
-Domyśl się.- a on objął mnie w talii i pocałował. Byłam szczęśliwa i mówię to najzupełniej otwarcie. 
-Harry, chodźmy już bo robi się zimno.- powiedziałam.
-Ok.- i dał mi swoją bluzę. Jaki on jest kochany. Kiedy przedarliśmy się przez gąszcz tych durnych krzaków, Harry chwycił moją dłoń. Szliśmy tak przedmieściami Wolverhampton trzymając się za ręce, aż pod mój dom.
-Pa kochanie.- powiedział i dał mi całusa na pożegnanie.
-Pa.- pomachałam mu.
-Do jutra.!- ta najchętniej to bym nie poszła do szkoły, ale nie chcę żeby drugi raz w tym miesiącu zawiesili mnie w prawach ucznia. Więc wagary odpadają, a ojciec nie uwierzy w "chorobę".
-Jestem.!- wrzasnęłam, kiedy weszłam do domu.
-No wreszcie.!
-Spoko wyluzuj jest dopiero po 21:00.
-Dopiero.??
-Dobra, wali mnie to idę na górę, jakby co to będę u siebie.- podreptałam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. Dużo się wydarzyło w ciągu ostatnich dwóch dni. Wczoraj poszłam na bal maturalny z moim kumplem, potem on mnie pocałował i się w nim zabujałam, a dzisiaj okazało, że miał świra na moim punkcie od 6 roku życia i poprosił mnie o chodzenie. To był jak do tej pory chyba najlepszy weekend w moim życiu. Ogarnęłam myśli, spakowałam na jutro torbę, włożyłam do niej bluzę Harolda, bo zapomniałam mu jej oddać po domem . Potem włączyłam na mp4 jakąś piosenkę Guns'N Roses o ile się nie mylę. Siedziałam na parapecie, wpatrując się w granatowe niebo kiedy ktoś zapukał do drzwi w moim pokoju. Wyłączyłam mp4.
-Hej, mogę na chwilę.?- zobaczyłam w drzwiach ojca.
-N-no tak, jasne.- dodałam siadając na łóżku.- coś się stało.?
-Musimy pogadać, Destiny.- o chuj!, ciekawe co zaś zrobiłam.
-Ale tato już o tym gadaliśmy, to na serio nie ja wrzuciłam pani Parker jaszczurkę do torebki na hiszpańskim.- broniłam się.
-Nie, nie chodzi o tą głupią jaszczurkę.
-To o co.?- no to teraz mnie pogrzebał, nie wiedziałam o co biega.
-Widziałem jak ty i Harry całowaliście się, jak odprowadził cię do domu.- wytrzeszczyłam na niego gały.
-PODGLĄDAŁEŚ.?! 
-Po prosu patrzyłem przez okno w kuchni, czy nie wracacie.
-Jezu, czy ja na serio we własnym domu nie mogę mieć choć trochę prywatności.!
-Właściwie to przed domem...
-Nie zmieniaj tematu.!- ryknęłam. Byłam na maksa wkurwiona.
-Destiny, czy wy...
-Tak, tak jesteśmy razem. Szczęśliwy.!?
-Ja się po prostu o ciebie martwię, skarbie. Nie chcę, żebyś znowu płakała przez chłopaka.
-Spokojnie tato, drugi raz nie popełnię tego samego błędu.
-No, ale wiesz jestem twoim ojcem i jestem za ciebie odpowiedzialny.
-Tato, do jasnej ciasnej, za miesiąc kończę 17 lat, za rok z kawałkiem będę dorosła, pójdę na studia do Londynu, wyprowadzę się z domu, zrozum...
-Ja po prostu nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa.
-Ale, ja jestem szczęśliwa.- wytłumaczyłam.
-No dobrze, wierzę. Ale gdyby on cię skrzywdził to wiesz...- jejciu przecież Harry mnie nie zamorduje, no nie. Wiem, że się o mnie troszczy więc przytuliłam go mocno i powiedziałam:
-Tato, nie martw się. Jeśli coś się stanie będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.- no może szóstą xD Ale nie chciałam mu tego mówić, bo przegadałby całą noc.
-Ja wiem, że niezbyt podoba ci się to, że Elizabeth z nami mieszka, wię nie będę się ciebie czepiać.
-Tato, ja naprawdę lubię Liz. Ona jest bardzo miła. Na początku, kiedy nie znałam jej dobrze rzadko rozmawiałyśmy, ale teraz się z nią zaprzyjaźniłam okazało się, że jest bardzo fajna.- powiedziałam.
-Cieszę się. Wiem, że ona nie zastąpi ci mamy, ale...
-Ale, chcesz być szczęśliwy. Rozumiem to, nie musisz się tłumaczyć.- dodałam. Chciałam mu pokazać, że nie wtrącam się w jego sprawy, mając nadzieję, że on nie będzie się wtrącać w moje.
-To ja idę. Jutro musisz iść do szkoły, więc wyśpij się. Dobranoc.- i uśmiechnął się.
-Dobranoc.- odwzajemniłam uśmiech. Kiedy opuścił mój pokój looknęłam na zegarek. Było po 22:00. Wzięłam więc pidżamę i poszłam pod prysznic. Umyłam włosy, wysuszyłam je i odziałam się w pidżamkę. Tata i Lizy siedzieli już w sypialni i oglądali jakąś komedię, bo ryli się jak stado baranów. Ja zeszłam na dół, napiłam się zimnego mleka i poszłam na górę. Umyłam zęby i poszłam do pokoju. Walnęłam się do łóżka i ustawiłam na jutro budzik. Było grubo po północy, jednak nie chciało mi się spać. Włączyłam mp4. Leżałam tak chyba blisko godzinę, aż wreszcie zmożył mnie sen...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Hej moje kochane.! :) Pisałam ten rozdział ponad tydzień, ale i tak jest do dupy ;( No niestety nie wychodzą mi romantyczne teksty :( Przykro mi :( Dzięki wielkie za wejścia i za komentarze :D



3 komentarze:

  1. rozdział jest super i przyznam że czekałam na niego ; * . .nie krytykuj . ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział na prawdę jest super. I nareszcie Harry poprosil swoja "przyjaciołkę" o chodzenie. To takie słodkie :) Pozdrawiam. Buziaczki. Gosia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny!! ;D Kocham to opowaidaniee ;D

    OdpowiedzUsuń